Aura (cz. 2)
PROZA
Pieprzona aura! Świeciło słońce, choc
wiosna na dobre nie mogła się rozkręcić.
Starannie ułożyła włosy, makijaż dopieściła
rozświetlającymi kuleczkami. Ubrała się
nienagannie - z tzw. klasą - elegancki
modny żakiet harmonizował z białą koszulą i
klasyczną spódniczką do pół-kolanka.
Sportowy fason lakierek ciekawie zestawiał
się z ich wyjściowym połyskiem.
Poszła sama. On pojechał ich autem.
Do ołtarza szli uśmiechnięci - oboje. Pod
salą rozpraw rzucił w jej kierunku wściekłe
spojrzenie. "Tak wygląda nienawiść" -
pomyślała i zrezygnowała z gestu podania
ręki, który obojgu dałby choćby namiastkę
poczucia, że dwadzieścia cztery lata nie
poszły w błoto.
Na sali proponował, by nie orzekać.
Wiedziała, że nigdy, przenigdy nie przyzna
się do winy.
Pieprzona aura! W takim dniu! Mówiła
opanowanym tonem - zdarzenia, fakty,
kolejne lata w migawkach. Brzmiały jak
groteskowy świat - jej pieprzony świat -
więcej niż połowa życia... Ich ślubni
świadkowie już od dawna byli rozwiedzeni.
Mieli to za sobą. Mogli budować swoje nowe
życia. A życie ma się ponoć tylko jedno!
Życie! Jej polisa już nie istniała - dzięki
niej mogła opłacić prawnika. To dodawało
otuchy; świadomość, że ktoś ją
reprezentuje. Wspiera i pomaga.
Opowiadała: "Mój mąż, małżonek..." Potem on
opowiadał: "Ona, ta kobieta..! Ta pani!
Była żona!" Jakby nie znał jej imienia,
jakby była obca. Tonem i sformułowaniami
lekceważył, gestami krzyczał, wymachiwał
dłońmi pogardę. Zdumienie w oczach
ławniczek. Ona też była zdumiona: "Ta
kobieta chce rozwodu dla pieniędzy!".
Szlag...! Nigdy nie pomyślałaby, że usłyszy
tak irracjonalny zarzut. Tylko jeden. "Do
ubiegłego maja było dobrze" - brzmiała
odpowiedź męża na pytanie sędziego.
"Owszem, dobrze - jemu! - pomyślała
gniewnie. - Szlag...!"
Jego prawnik próbował wytrącać ją z
równowagi - strofował: "Proszę nie zwracać
się do mnie! Proszę zwracać się do sądu!".
Odpowiadając więc na jego pytania patrzyła
w oczy ławniczek i sędziego. Stenotypistka
zapisywała dokładnie jej słowa. Koleje
małżeństwa w gorzkiej pigułce. Wzrok
sędziego co chwila skupiał się na jej
dłoniach - nie opanowała ich drżenia.
Ze sprawy wypadł jak burza - jego prawnik
za nim, rzuciwszy jej z uśmiechem "do
widzenia".
Zobaczą się już wkrótce. Na kolejnej
dziwacznej sesji.
Wyszła sama - tak jak przyszła. Czuła się
lżejsza o całe kilogramy bólu wyrzucone z
siebie w kierunku obcych ludzi. Czuła się
lżejsza, choć zdawała sobie sprawę, że to
ledwie pierwszy krok. Jeszcze długa droga -
do siebie, do równowagi, do...
Jej pamiętny kieliszek z plastycznej masy
właśnie rozsypywał się w drobny mak. Będzie
mogła pozmiatać jego żałosne szczątki i
cieszyć się aurą, słońcem, majem. Będzie
pachniał bosko...!
cdn...
Komentarze (56)
Swietnie grusz-Elka:)Zaczytalam sie.Pozdrawiam:)
Madison, pozdrawiam. Znam podobne przypadki - mogą
posłużyć fabułom wielu opowiadań...
Ja załatwiłam szybko, bez bólu. Wzięłam ze sobą syna,
reszta została u niego - nawet moje książki z
dzieciństwa. Pozdrawiam ciepło:)
Pozdrawiam, Magdo.:)
Dobrze oddałaś emocje tej makabry.Pozdrawiam.
Pozdrawiam Was :)
Wróbel - ostatnio mam wrażenie, że tylko wyjątkom
udaje się do końca - na dobre i złe. W zdrowiu i w
chorobie...
Czekałam na cd. Samo życie. Serdecznie pozdrawiam
ciekawa relacja z rozprawy sądowej, wiszącego na
włosku małżeństwa, przkro to coraz
częstszy obraz, pozdrawiam
Mixi, ale edycjami figle mi płata, muszę jeszcze
trochę poukładać te rozjechane frazy :)
Oooo i pikantnie się zaczyna:)
:))))))))Byłam w kolejce