Autobusowa miłość
Gdy ją zobaczył kiedyś w autobusie
Poczuł, że raptem coś podniosło mu się,
Oczyma wodził po jej całym ciele,
A ona „Co pan gapi się jak ciele?”
On o miłości zaraz zaczął gadać
I że dziewczyna swój adres mu ma dać.
A ona „Świetnie, więc zapraszam pana,
Lecz może najpierw kupi pan szampana.”
To go zupełnie zbiło z pantałyku,
Lecz kupił, nawet wypił parę łyków.
Wypity duszkiem szampan ich ośmielił
I byli w łóżku, i byli w pościeli,
Pies na jej cnotę, jak nie zaczął bość
ją,
Ślub był już potem tylko formalnością.
***
Po latach będą aż do grobu sami.
Bo dzieci jeżdżą też autobusami.
Komentarze (24)
:))
Bardzo fajnie zrymowany, wesoły tekst.
Jestem chyba w kiepskiej formie, bo puenta nie trafia
do mnie.
Miłego poniedziałku:)
:D No tak:)) Nieraz i tak z miłością bywa.
Pozdrawiam***
Uśmiech :) pozdrawiam
ha, ha - podpisuję się pod komentarzem Wiktora -
potrafisz :) - miłego dnia!
Ładny, wesoły.
Wierszyk napisany z humorem
bo weselej jeździć motorem
Rozbawiłeś! - mistrzu ludzkiej zgryźliwości i
znakomitego - ciepłego czasem - podśmiewania:) Miłego
poniedziałku!
:)))
Rozbawiłeś mnie przed snem jastrzu/Michale i jeszcze
ta puenta, dzięki!
Dobrej niedzieli życzę :)