Autobusowy kurs życia
Z myślą o mojej 7miesięcznej siostrzenicy Oliwii
Zatrzymał się przede mną,otworzył drzwi,
Wsiadłam,bo tak juz musi być.
Szukam miejsca siedzącego,
tak naprawdę wolę stać.
On rusza powoli,włącza kierunkowskaz.
Rozglądam się wokoło,chyba jest ciemno na
zewnątrz.
Widzę twarze ludzi,chyba wyglądają
znajomo,albo mi się wydaje.
Ach!No tak.. zapomniałam,
podchodzę do okienka,
akurat kolejny przystanek,
chciałam poprosić połówkę,
ale w sumie niewiem gdzie jadę-biorę
cały.
Kierowca dziwnie patrzy,ale ja pewnym
krokiem,
kasuję bilet swój.
W środku parę młodych ludzi,matka z
dzieckiem,chłopak z dziewczyną,parę
starszych osób-nie wiem gdzie i kiedy
wysiądą.
Autobus rusza dalej.
Starsza pani z laską i smutkiem na
twarzy,patrzy na mnie,
ale kierowca już się zatrzymał,
otworzył drzwi,a ona wysiadła ze strachem w
oczach.
Rusza.
Zakochani się całują,ale młody mężczyzna za
nimi,nagle wstaje-patrzy na mnie,a ja
dostrzegam w nim bratnią duszę,ale on już
nacisnął "przystanek na żadanie".
Wysiadł.
Myślę pytająco,gdzie ten mój
przystanek,chcę wysiąść,ale kierowca jedzie
dalej,widocznie to nie tu.
Za chwilę na przystanku wsiada
młodzieniec,
a ja chcę do niego zagadnąć,ale odwracam
się i patrzę w odbicie w szybie,
a ja zaczęłam się starzeć i bladnąć.
Rezygnuję.
Słyszę jednak uroczy szept,
odwracam się i przytulam,
wiem jednak,że za parę zakrętów,
widzę siebie jak koszulę Twoją lecz bez
Ciebie,
łzami swymi otulam.
Ale zanim to nastąpi,
widzę dzieci nasze w kołysce,
później wnuki,a wreszcie naszą siwiznę.
Tu,w tym jadącym autobusie,prócz
kierowcy,każdy się zmienia,ktoś
wysiada-odchodzi,wsiada-się rodzi.
A ja przypominając sobie tą staruszkę,już
sama nią jestem i kurs ten opuszczę.
Powoli do wyjścia podchodzę,zerkając raz
jeszcze na tajemniczego kierowcę.
Autobus staje i cichutko otwierają się
drzwi,
ja wychodzę nieśmiało,
widzę wieczne światełko,
podając mi rękę na końcu czekasz Ty...
Mam nadzieję,że dalsza trasa przebiegnie pomyślnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.