Baśń biblioteczna cz3/5
Prawdę mówiąc, szczególnie dla tych którzy
nie koniecznie przekradają za czytaniem
czegokolwiek dłuższego niż fraszka, również
i w tym oto monecie mogłaby właściwie się
zacząć moja opowieść. Wystraszony jak
diabli pierwszy z regalików po tygodniu
magazynowego puszenia się został zapakowany
na samochód i po przejechaniu wielu
kilometrów dotarł do znajdującej się w
murach starego zamku biblioteki. Przyjazd
jego wzbudził w szacownej instytucji sporą
konsternację i zamieszanie. Ustawiono go
pośpiesznie pod ścianą wysokiego i
obszernego pomieszczenia. Pełen obaw o
swoją przyszłość spędził pierwszą noc na
gorączkowym rozmyślaniu. Świt który
przywitał go promieniami jesiennego słońca
przyniósł mu jednak trudny do wytłumaczenia
powiew nadziei.
– Będzie dobrze, - pomyślał dodając sam
sobie otuchy. - W końcu tyle wysiłku, który
we mnie włożyli i te szybki i te zawiaski i
ten piękny kluczyk, nie pójdą chyba na
marne? Tak podtrzymując się na duchu
spędził, oczekując na bliżej nieokreślone
nieznane, kilka kolejnych godzinach. Około
południa w wielkim pomieszczeniu, jak z
podziemi pojawiło się nagle kilka ubranych
w powłóczyste szaty osób. Wszystkie one
stanęły w jego pobliżu i wzmocnionym
powiększającymi szkłami spojrzeniem
przycisnęły przerażony regalik do zimnych
gotyckich cegieł. Wszystko to sprawiło to
że nagle poczuł się jak skazaniec chwilę
przed egzekucją. Ciszę którą do tej pory
zagłuszał jedynie stukot butów o twardą
posadzkę, przerwał nagle piskliwy głos
najniższej z osób, która trzymała w rękach
wielką książkę.
- Pani kierownik, to jest ten mebel
który nam obiecali.
- To? Co oni sobie myślą? Nam potrzeba
półek na książki, a nie etażerki jak dla
jubilera. No i co ja z tym zrobię? –
spytała z wyrzutem, odrobinę korpulentna,
najwyższa z zebranych.
- A może weźmie go pani do swojego
gabinetu? – odpowiedziała piskliwa z wielką
książką.
- Jeszcze czego? To by dopiero była
afera. Zaraz by dyrektor zaczął wytykać, że
zamiast dbać o książki troszczę się jedynie
i własny czubek nosa.
- A może postawmy go przy wejściu i
zróbmy taką wystawkę z nowościami?
Widziałam podobną w Olsztynie. – zapytała
trzecia, mająca włosy upięte w śmieszny
kucyk.
– W Olsztynie mówisz? To może nawet nie
głupi pomysł. Zrób taką wywieszkę, „Nowości
wydawnicze” i wstaw do środka kilka
poczytnych książek. No Baśka, z ciebie
jeszcze będą ludzie. – dodała wyniosłym
tonem i po chwili wszystkie z takimi minami
na twarzach, jakie ma się najczęściej po
rozwiązaniu najtrudniejszej zagadki swego
życia ruszyły w stronę wielkich drzwi.
- Nowości wydawnicze? To chyba raczej
nie najgorzej - pomyślał regalik, gdy już
minęło mu pierwsze przerażenie. – Po tym,
co spotkało mnie w ostatnim czasie bez
problemu wytrzymam i to. Oby tylko nie na
rozpałkę, - dodał w myślach drżącym głosem,
gdyż jak wiedzą wszystkie drzewa, to
właśnie ogień definitywnie i nieodwracalnie
kończy drzewny żywot. Przemyślenia meblowe
nie trwały jednak zbyt długo, gdyż za
chwilę do sali weszło dwóch pachnących
tanim tytoniem i owocowym winem jegomościów
którzy niezgrabnie przenieśli regalik do
sąsiedniego pomieszczenia. Było ono
właściwie podobne do poprzedniego, jednak
ktoś do niemożliwości zastawił je podobnymi
do siebie półkami uginającymi się pod
ciężarem rzędów najprzeróżniejszych
książek. Niedaleko wejścia stała nieduża
lada za którą krzątały się uprzednio
poznane kobiety. Z ich zachowania wynikało,
że to właśnie książki są głównym obiektem
ich zainteresowania, gdyż z pietyzmem
przenosiły je, ustawiały na półkach,
wyrównywały i poprawiały. Co pewien czas
zaglądały też do różnych, niewielkich
szufladeczek opisanych kształtnymi
literkami wyjmując i wkładając do nich
prostokątne karteczki. Oprócz znajomych pań
w pomieszczeniu krzątało się również wiele
innych osób, ale ich odwiedziny w tej sali
było raczej okazjonalne i ograniczały się
do krótkiej rozmowy ze stałymi
bywalczyniami i wymianą na inne
przyniesionych przez siebie wolumenów.
- Panowie, tu go postawcie –
powiedziała niespodziewanie Barbara ze
śmiesznym kucykiem wskazując ręką miejsce w
pobliżu drzwi. - Tu chyba będzie najlepiej,
bo każdy obok niego przejdzie, a i
dodatkowo zasłoni kosz na śmieci? –
zapytała spoglądając w stronę korpulentnej
koleżanki.
– Jest super – odpowiedziała zapytana i
czym prędzej powróciła do rozmowy niewielką
wzrostem właścicielkę związanego pokaźną
białą kokardą grubego warkocza.
– To jak będzie pani kierowniczko?
Tutaj stawiamy? – odezwał się ubrany w
kufajkę i berecik z antenką pierwszy z
wielbicieli taniego wina.
– Super panie Kaziu, ale oprócz
jednego. Przecież już nie raz prosiłam pana
by nie wchodził tutaj z papierosem w
ustach. Tu jest świątynia książek, jeden
niedopałek i nie będzie, co zbierać.
Naprawdę aż tak mało zależy panu na tej
pracy? A może pan się skusi na wypożyczenie
jakiejś książeczki, - spytała nagle
zmieniając temat rozmowy?
- Pani Basiu, ja już żem szkołę dawno
skończył i nawet ojciec nieboszczyk z pasem
w ręku nie wyrobił we mnie miłości do
czytania. A te pety to takie głupie
przyzwyczajenie. Przecie ja nigdzie nie
rzucam. No dobra, my może lepiej z Olkiem
już pójdziem sobie, bo u dyrektora trzeba
będzie okno naprawić. Do widzenia szanownym
paniom – powiedział przesadnie uprzejmie,
po czym prędko wyszedł ciągnąc swego kolegę
za rękaw, mrucząc przy tym coś niewyraźnie
pod nosem.
– Do widzenia i dziękuję za pomoc –
odparła kobieta dźwięcznym głosem w stronę
pośpiesznie oddalających się mężczyznom.
– Ale ich szybko spławiłaś. Myślałam,
że się będą dopraszać, (jak to oni mówią)
piątaka na wino za fatygę. Ty chyba
naprawdę masz papiery na kierowniczkę –
dodała korpulentna pokazując przy tym rząd
szarawych zębów.
W takich to właśnie okolicznościach
rozpoczął się pierwszy dzień panowania
dębowego regaliku. Szumne stwierdzenie
„panowania”, bynajmniej nie jest
bezpodstawne. Nie chodzi tu jedynie o
szlachetny materiał, z którego został
stworzony, ale głównie o funkcję, jaką
sprawował. Witał wszystkich wchodzących do
pomieszczenia. Sporadyczni odwiedzający
przed nim pochylali głowy, przy tym z
ciekawością zaglądając do środka. Szybki
miał zawsze lśniąco czyste, a każda książka
wyeksponowanie na jego półce uważała to a
największy zaszczyt. Wszystkie starały mu
się przypodobać licząc po cichu na to, że
zaprezentuje je w sposób szczególny. Dodam
również iż nigdy nie cierpiał na nudę, gdyż
każda z nich starała się udowodnić mu, jaka
to ona jest wspaniała, opowiadając ze
szczegółami swoją zawartość. Najczęściej
było to nawet bardzo miłe, gdy zawierały
jakąś ciekawą i zajmującą historię, jednak
kiedy miano nowości tyczyło jakiejś pozycji
technicznej, opisującej budowę domu, lub
działanie obrabiarki do drewna, regalik
czym prędzej powstrzymywał zapędy
gawędziarki mówiąc, że jest zmęczony i
raczej dzisiejszej nocy nie ma nastroju na
słuchanie. Jego upodobania dziwnym trafem
rozpoznawała pani Basia, która to osobiście
była odpowiedzialna za dobór wystroju półek
i starała się by miejsce na nich
najczęściej zajmowały piękne, odziane w
kolorowe obwoluty powieści. Zarozumiałe i
przemądrzałe książki naukowe raczej gościły
tam przelotnie i to na bardzo krótko.
Podczas pierwszego roku jak prawdziwy
władca poznał szereg praw panujących w jego
nowym królestwie. Dowiedział się, co
zapisane jest w katalogach, na jak długo
można wypożyczyć książkę i jakie są kary za
niedotrzymanie terminów. Wiedział też
dokładnie, co to jest skontrum, oraz jak
przebiega zmora wisząca nad każdą pozycją,
czyli selekcja księgozbioru. Widział smutne
oblicza „zaczytanych” książek, które mijały
go po raz ostatni próbując jeszcze coś
bezgłośnie krzyczeć, starając się na siłę
udowodnić swoją przydatność. Wysiłki ich
poboczny obserwator mógł określić mianem
„Syzyfowych”, gdyż nie było już odwrotu z
drogi na skup makulatury. Ale w końcu takie
jest życie. Trzeba zwolnić przecież miejsce
dla nowych, pachnących świeżą farbą
drukarską pokoleń.
cdn.
Komentarze (11)
Pomysł z regalikami trochę skojarzył mi się z
ziarenkami ze strączka grochu Andersena, jednak
przekaż jest bardziej robudowany. Ciekawe, co spotka
kolejne regaliki?
Pozdrawiam serdecznie, Poeto.
Nadal cudnie :)
Super...lecę dalej :)
Z ciekawoscą przeczytałam,ale następna część
przeczytam wieczorem ...ciekawe jak skończy się
historia z regalikiem...miłego GP.
Bardzo dobrze się czyta. Do drugiego wersu wdarł się
chochlik, który rozdzielił "niekoniecznie" i z
"przepadają" zrobił "przekradają".
Miłego dnia GP:)
Z przyjemnością czytam.
Zasłużona że hej!
Głos mój i szacun jest twój!
Gratuluję nagrody. Życzę spokojnej nocki:)
W takim razie gratuluję nagrody Sławku, dobrego
wieczoru życząc.
Bajkę napisałem chyba pięć lat temu na jakiś konkurs
organizowany przez zaprzyjaźniona bibliotekę. Chyba
wygrała pierwsza nagrodę i cała tajemnica. Dziękuję
Grażynko za to że jesteś takim miłym gościem:)))
Ciekawa opowieść z personifikacją regału, z szybkami,
z jego upodobaniami i z planami ludzi wobec niego, a
co do nowości książkowych, osobiście nigdy nie
postawię znaku równości między nowością, a starą dobrą
książką, bo te nowości jak dla mnie nie są tyle warte,
co te stare, w moim subiektywnym odczuciu.
Tak poza tym ciekawe czemu powstała ta opowieść i
czemu ona służy?
Czyżby przypodobaniu się swoistej modzie na tym
portalu?....
Dobrego wieczoru życzę, Autorowi.