bez tytułu
codzień żałosnym spojrzeniem
oplatała jego ciało
tak lekko sunące po
niekończącej się ulicy
czarnych myśli.
starała się łzami sprawić
by od nowa ją pokochał
nie patrząc
na brudny umysł
pełen goryczy.
zimnym oddechem
próbowała roztopić
jego duszę pokrytą
szronem strachu.
niemym krzykiem prosiła
by dał jej
kolejną szansę
na miłość.
nie dał.
ostatnio widziałam
jak
krwią krzyczała coś
czego nie mogła wyrazić
słowami
wołała o pomoc...
Po długiej nieobecności...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.