Beznadziejna Miłość
bo ja się....
Beznadziejna miłość
Samotność tłumi się w otyłość
Wszystko jest beznadziejne
Takie chwiejne
Nie chce jej widzieć
Ani nawet o niej słyszeć
Nie mam na to wpływu
Ona przygnębia mnie do odpływu
Wiruje wciąż
I tworzy ten beznadziejny ciąg
Gdzie nie ma odwzajemnienia
Nie widać jej prawdziwego znaczenia
Mówią miłość to coś pięknego
Ale nie dla otyłego
Samotnością
Wciąż wokół mnie krążącą
To chyba ona jest tą mą prawdziwą
miłością
Lecz ja to chrzanie
Mam na to zupełnie lanie
Szkoda tylko że się zakochałam
Kiedy Cię naprawdę pokochałam
Ty znikłeś
Nie chce o Tobie więcej słyszeć
Bo ciągle iskierka nadziei we mnie się
pali
W nie określonej skali
Wiem...
Nadzieja matką głupi jest
Ok. ja to wiem...
Lecz to samo wokół mnie krąży
I przyprawia mnie do obląży
...zakochałam ?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.