Biały kwiat...
Zatrzymaj się na chwilkę i pomyśl...
Na brzegu każdej góry...
Kwitnie taki kwiat...
Marzenia wielkie snuli...
I snuł je cały świat...
Wspinając się po kroku...
Na wszystkie możliwości...
Tak mijał rok po roku...
A im wciąż brak trafności...
Więc dalej próbowali...
I wciąż do celu dążąc...
Choć problem niby mały...
Nie mogli zasnąć, marząc...
Aż tak pewnego razu...
Dzieciątko poszło z nimi...
Bez winy, bez urazu...
I bez użycia siły...
Wyjęło dłoń przed siebie...
Opuszkiem głaszcząc płatek...
Aż piorun, gdzieś na niebie...
Błękitny wskazał szlaczek...
Zdziwienie i euforja...
Łzy, strach i zaskoczenie...
Dla jednych paranoja...
Dla innych przeznaczenie...
Nie pojął nikt nauczki...
Z wydarzeń tych płłynącej...
Tam zbędne były ten ludzki...
Żar nienawiści tlący...
I zbędne były słowa...
I zbędny cały płacz...
Tak kończy się przemowa...
A Ty to oceń sam...
Czy warto trwać tą wojną...
I walczyć o ten kwiat...
Gdy wyciągniętą dłonią...
Przybliżyć możesz świat...
...czy warto jest w świat ten zwątpić...?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.