Ból nieszczęścia
Ból rzecz względna, każdy poznał już jej
smak.
Psychiczna i fizyczna udręka człowieka.
Niektórych ból już zabił, bo nie potrafili
z nim żyć.
Inni nadal trwają w wierze, że życie jest
piękne.
Spoglądam na nich z pogardą i
zazdrością.
Oni doznali prawdziwego szczęścia,
innych omija ono szerokim łukiem.
Jestem człowiekiem, w którym tli się
sztuczne szczęście.
Ukazuje je, gdy muszę by nie mieć zbędnych
kłopotów.
Znajdują się ludzie, którzy ofiarują mi swą
pomoc.
Po co mi ona, to dla mnie bolesny
bezsens.
Zamiast pomóc pogarszają sprawę, która i
tak zagmatwana
ukazuje się z coraz większą bolesną
siłą.
Z dnia na dzień siedzę w pustym i zimnym
pokoju.
Puszczam głośno muzykę by zagłuszyć swoje
problemy.
Co chwilę spoglądam na żyletkę i
zastanawiam się:
Jaki sens jest w tym wszystkim? Po co męczę
się niepotrzebnie?
Skoro jeden błahy ruch może skończyć to
wszystko.
Miliony ludzi zapewne czuje to samo, mają
ten sam problem.
Niektórzy brną dalej, niektórzy to
kończą.
A ja trwam tu nadal, rozdarta na dwie
części.
Czy ma sens to życie? Czy ma sens ta
śmierć?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.