Chłapowo My Love
Pierwsza z trzech części dotyczących opisu dni.
"Chłapowo My Love".
26.08.2017r. sobota 11:52:00
Wstęp - prolog
Tak to się zaczęło, że w dniu 17 czerwca-
sobotę ok. 17:40 do zakrystii kościoła
Bożego Miłosierdzia weszła ona, młoda,
przepiękna dziewczyna, która wyłoniła się
przed mymi oczyma niczym Nimfa z morskiej
piany. Tak zrodził się mój nieopanowany
zachwyt, dwie minuty rozmowy, wymiana
kontaktów, w czasie mszy dając znak, lekko
mnie szturchnęła, niby nic, a jednak miłe
to było.
Kolejnego dnia zapytała z jakoby
wyczuwalną pretensją w głosie, że jeszcze
jej nie zaprosiłem do znajomych, niebawem
miałem jechać. Dziwnym trafem nie umiałem
jej na fb znaleźć, pobiegłem do kościoła z
małą trudnością znalazłem, jak się okazało
jej kuzyna, pomógł mi ją znaleźć.
Tego dnia, oraz kolejne to częste
przesympatyczne rozmowy, moje wiersze itp.
Już wyjeżdżając chciałem wrócić, dwa dni
później byłem tego pewien, kolejne dwa dni
i miałem zamówiony już pokój, później
kupiłem bilety na pociąg z miesięcznym,
maksymalnym możliwym wyprzedzeniem i tak w
dniach 16-25 sierpnia byłem w Chłapowie, w
miejscu, które stało się moją Miłością.
Dziesięć wspaniałych dni, taki niezwykły
dekadzień.
Wstęp- epilog
Nie porzucałem swej nadziei,
Że znów czas na lepszy się odmieni.
Wyszedłem na przeciw kolejnej wyprawie,
Tera relację z tego skromną sprawię.
Mam w sobie wiele odwagi,
Bez większej sytuacji rozwagi
Pojechać chciałem,
Bo ciągle wspominałem
Jak najpiękniejszą kumpelę poznałem
I na spacer i na bilarda z nią wybrać się
chciałem.
Miałem marzenia dobrze zmontowane
I przygotowaną w głowie wyprawę.
Teraz jest już po, liczę na kontynuację,
Bo chcę zobaczyć jej uśmiech, jej
kreację.
Dzień zero i dzień pierwszy- prolog
Nastało prasowanie i pakowanie i do
wyprawy przygotowanie. Tak minął półtora
dniowy dzień zerowy. I nastał wymarzony
dzień pierwszy z rana do samochodu
zapakowany przez tatę i znajomego byłem do
Gliwic na dworzec PKP zawieziony. O 10:37
wyruszyłem pociągiem w trasę przez całą
Polskę. Łącznie siedemset kilometrów.
Wieczorem dotarłem do Władysławowa a
stamtąd w mieszanej pogodzie, nieco
deszczowej do Chłapowa. Była 21:30 gdy na
miejsce dotarłem, w pokoju się rozpakowałem
i nieco na dworze posiedziałem po tym jak
wziąłem prysznic. Studenci tam jacyś byli,
ale potem nagle się zmyli. Ja jednak o te
towarzystwo nie zabiegałem, bo inne plany w
głowie miałem.
Dzień zero i dzień pierwszy- epilog.
O 10:37 oficjalnie wyruszyłem do
Chłapowa
Po drodze różna, zmienna była pogoda
To wiało
To lało,
Tu i ówdzie świeżo powalone drzewo
leżało
Im dalej w las- Polskę tym gorzej
Armagedon, czy też widoki po Armagedonie
Najbardziej były widoczne w Kujawsko
Pomorskim i Pomorskim.
Wieczorem, gdy dotarłem do Władysławowa
Chwilę poprawiła się pogoda
To znaczy nie padało
Dotarłem na dworzec autobusowy, wsiadłem i
do Chłapowa dojechałem,
Gdy wysiadłem lunęło, trzysta metrów
szedłem
Na szczęście nie przemokłem,
Zakwaterowanie, ogarnięcie się,
rozpakowanie, rozmowy.
Późny wieczór już był, lało niesamowicie
W nocy skończyło się na szczęście.
Dzień drugi - prolog
Z rana, Słońce dzień przywitało
Wyruszyłem pieszo przez Chłapowo gdzieś
daleko pod sam las,
Wszystko było w sam raz.
Dotarłem do koleżanki sklepu, a właściwie
sklepu jej rodziców.
Wszedłem i ją, księżniczkę zobaczyłem
Nie ukrywam, że znów się zachwyciłem.
Jej mamie powiedziałem, gdzie jej córkę
poznałem,
Po drodze z siostrą kumpeli się
przywitałem
Po zrobionych zakupach chwilę z nią
rozmawiałem
I wróciłem do pokoju
W dobrym nastroju konsumowałem
I o pewnej dziewczynie rozmyślałem.
W dzień telewizję i snooker oglądałem
Tego dnia zasadniczo nigdzie prócz
spaceru
I do kościoła się nie wybierałem.
Byłem na koronce, potem na mszy,
A wieczór był przed telewizją samotny.
W restauracji, gdzie w czerwcu z grupą
byłem
Rozpoznany byłem,
Mile przywitany
W kościele z księdzem rozmawiałem
O pewnym incydencie się dowiedziałem.
Wspomnę jeszcze nieco z dnia drugiego,
otóż na 17:00 msza była za dziadka od
Moniki, a więc ku mej radości ją
zobaczyłem, rozmawiałem z nią i posłuchałem
jak czytała w kościele. Kolejne osoby z jej
rodziny poznałem i potem na mszę na 18:00
zostałem, sam ministrantem byłem, do mszy
dwaj księża dołączyli jeden ks. Andrzej
Sochaczewa, w szpitalu pracuje, sam chyba
na Parkinsona choruje i był ks. z
Wodzisławia Śląskiego a wraz z nim dwóch
ministrantów. Później się ochłodziło.
Dzień drugi- epilog
Dziś doczekałem się i w końcu ją
zobaczyłem
Jak wiecie bardzo się zachwyciłem
Jej uśmiech szczery na buzi widoczny
To dzięki niemu każdy inny moment tego dnia
był poboczny.
Dwa miesiące czekałem,
Gdy znowu ją spotkałem
Dotychczas miałem noce bezsenne
A teraz nastały jej uśmiechy codzienne.
Cieszę się każdym jej widzeniem,
Dzięki niej znów jestem w przyjaźni z
natchnieniem.
Serdecznie dziękuję i zapraszam ponownie.
Komentarze (23)
Podoba sie,
Pozdrawiam serdecznie.:)
Staram się mówić mądrze, jestem zawsze sobą i bez
problemu mogę godzinami z ludźmi prowadzić dialogi. Na
owej ławce nawet 6h siedziałem i dialogi prowadziłem.
:)
A ja zastanawiam się, czy Ty Łukaszu, jesteś tylko
nadmiernie "rozmowny" w swoich wierszach, czy też w
świecie realnym masz tak wiele do powiedzenia
dziewczynom, które poznajesz?
Ale, kto szuka, ten znajdzie, więc życzę Tobie, aby
Monika, była Tą, która jest Ci pisana.
Pozdrawiam.
To nie był koniec przygody, a wspominana dama to
koleżanka prze wspaniała.
Łukaszu - spełnienia życzę :)
Dobrnęłam do końca twojej przygody...a Ona niech daje
Ci natchnienie...
Najważniejsze że odnalazłeś swą miłość, niech trwa.
Pozdrawiam serdecznie z uśmiechem.
Bardzo ładnie! Pozdrawiam!
Niech każdy dzień promienieje miłością...
Radosnego dzionka:)
Mileyna ona wciąż ta sama i różnica wieku niezmienna
:)
Mam nadzieję, że tym razem peelka nie jest zbyt młoda
i peela nikt nie przegoni ;)
Pozdrawiam AMORZE :)
b.dobre pozdr
I tak trzymaj, peelu :)
Pozdrawiam:)
Fajna dusza romantyka. Ważne, ze już Wam coś tam
tyka... Długie wierszydło bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam...
życzę powodzenia:)