Choć w mogile
Klon ostatni swój liść
podarował mu dziś
znów otulił kołderką pierzastą ,
wiatr na harfie co dnia
chociaż pędzi i gna,
kołysankę zanucił, by zasnął.
Kiedy ona tu jest,
milknie świat, nie ma łez,
wszystkie smutki w ramionach utuli,
płomień snuje swą baśń
o wspomnieniach sprzed lat,
na mogile stokrotka od córy.
Każdy dzień jest jak sen,
gdzieś tam gałąź się gnie,
alejkami wciąż cisza wędruje,
choć w mogile i sam,
ciągle jest, zawsze trwa
i myślami je obie całuje.
Komentarze (23)
Ciepła i melodyjna refleksja pobrzmiewająca
smutkiem...pozdrawiam.
śmierć niestraszna w tym ciepłym
wierszu...pozdrawiam:)
"zanucił" w drugiej dałbym: mu nuci.
Czytając słyszy się jego śpiewność.
Pięknie choć smutno.
Miłego...
przeszedl mnie dreszcz ...
czasem czuję ciepły powiew kiedy się pochylam nad
mogiłą...pięknie napisałaś...
Piękny i wzruszający wiersz z niesamowitym
zakończeniem. Pozdrawiam.:)
przepięknie o poczuciu bliskości z tymi, którzy
mieszkają w Domu Pana.
Pozdrawiam
Witaj Magdo. Po raz któryś podchodzę do Twojego
wiersza. Nie mogę dotrzeć do ostatniej zwrotki.
Pozdrawiam