Czarnej melancholii nie leczy...
Czarnej melancholii nie leczy się zrozumieniem świata
zagrzebałam się w sumie przypadków
między teorią a praktyką
jak żyć by istnieć
kiedy nic nie jest celem
i sensem jako takim
a czas wielki przyjaciel
przecieka z dobrem odpływając
wierną rzeką
zapomnień
żyję i uciekam
do przodu by nie grzęznąć
w lepkiej siermiężności
przenoszę kruchość życia
poza widnokrąg siebie
czepiam się czegoś solidnego
co osunie się
w nicość
nie szukam
sensu
Komentarze (75)
Mily
na szczęście zabieliło
:)
Tomaszu
z rudą czy bez
miło, że zajrzałeś:)
pozdrawiam
Roxi
dziękuję
:)
Piękny wiersz pełen niepewności i pytań leżących
głęboko we wnętrzu duszy.
Pogodnego weekendu życzę.
Dziękuję Weno za bardzo trafną refleksję,
pozdrawiam serdecznie
:)
Nie uleczy się czegoś co jest nieuleczalne, w
najgorszym przypadku pozostaje pogrzebanie, choć ono
nie będzie z pamięci wyrugowane i jak drzazga utkwi w
sercu.
"czepiam się czegoś solidnego" i tu nie mając innego
wyjścia, można przywołać sens życia, bo ono samo w
sobie jest bezcennym darem danym od Boga i dwojga
ludzi.
Z podobaniem wiersza skłaniającego do refleksji nad
kruchością życia.
Miła Beatko pozdrawiam serdecznie :)
Kropelko Serdeczności i dużo zdrowia
:)
Dziękuję Nel-ko
Za czytanie i komentarz
Pozdrawiam
:)
Trochę depresyjnie, zwłaszcza puenta...warto powstać
kolejny raz, i może w tym jest właśnie sens...
Z podobaniem wiersz...
Pozdrawiam serdecznie:)
*ruda bo ruda...:)
Na szczescie moja whisky nigdy nie mam czarnej
melancoliji, ruda bo luda ale zawsze potrafi mnie
rozpalic:)))
Ja to nazywam "stan zawieszki". Podobno jesień nie
pomaga.
Pozdrawiam :)
Utwór piękny,wzrusza. Mam jednak nadzieję,że czarna
melancholia już Cię Beatko nie męczy?
Żyj najpiękniej,jak umiesz i spełniaj się pod każdym
względem.
Serdecznie pozdrawiam
Z pewnością każdej niefortunnej sytuacji jest jakieś
wyjście. Opisujesz stan, który nie jednemu choć raz
był bliski.
Życiowy wiersz.
Pozdrawiam
Marek