Czekając świtu
Płaszcz czarnej nocy przygniata me
plecy.
Ta czerń czarniejsza,straszniejsza niż
zwykle.
Ramiona w udręce skulone, zgarbione,
A macki strachu,sięgają po serce.
Ta cisza dziś wroga i zimna.
Choć nad podłogą, płyną snów cichych
westchnienia.
Zegar muzyką miarowo odlicza,
Coraz mniej ciebie nocy czarnolica.
W tych chwilach samotność skrzeczy
I z bólem, plecy krzyżem oplata.
Patrząc z nadzieją w okno,
Pierwszego skowronka brzasku zapraszam.
Komentarze (19)
Smutek ładnie podany...
+ Pozdrawiam :)
podoba ni się - jest taki przepełniony smutkiem
W tych chwilach samotność skrzeczy...czasem
bardzo...smutno tu dziś, ale czasem i nasze życie o
smutek się ociera...pozdrawiam serdecznie
Smutny ale zarazem piękny wiersz :))