czerwone
Czerwone jabłuszko
przekrojone na krzyż
pachnie w kopkach siano
mokrym kurzem dzień
w górach spali
rycerze znużeni odwagą
prądy wiły się
w sztuce
las płonął i patrzył
budowali warownię
dla Boga mieszkanie
wkładali go na sztorc
do złotych monstrancji
nie patrzyłem kazali
oczy mieć pokorne
nie zabijaj huczało
w hełmach uciążliwie
zabliźniał się sącząco
połamany człowiek
bliźni nie mają ciała
bliźni są mesjańscy
zakwitają raz w życiu
jak kwiaty paprotne
w zarodnikach lęk
zduszał
ręce maczał w glinie
wymieszał wszystkie bóstwa
do gładkości w jastrych
w językach słów
zabrakło
więc tylko się dziwię
czemu ty człowieku
krzywo na mnie patrzysz
Komentarze (22)
Po każdym zajrzeniu w ten wiersz, jego przekaz mieni
mi się inaczej. Szukam od nowa. Ale minione minuty to
nie te, które za chwilę do złapania i zatrzymania
przekonania, że teraz to właśnie tak.
Chianti, moje ciepłe...
To jeden z tych wierszy dla których warto tu być
Też pamiętam
na wschody z zachodem
uniesień czerwonych jak serce
gdy lato tak młode
herbaty z malin w goździkach
gdy zima na styczniach
w kaszlących szalikach
jak północy z południem
walczącej o dzień
gdy słońce tak cudne
i jeszcze jak fale
czekające wiatru
by ruszyć do brzegów zuchwale
tak tęsknoty poetów niepierwsze
ulotne jak dym nad polami
by takie im wiersze
najczulszą godziną
by takie im wiersze
w czerwieniach jak wino
najlepsze
A ja sobie wyobraziłam rycerzy krzyżackich, którzy
budują zakon rękami jeńców...ale też mogę się mylić...
Pozdrawiam :) wiersz zatrzymuje na dłużej...
Pamiętam, że już czytałam o tym jabłuszku. Niełatwy w
interpretacji.
Jako miejsce akcji przyszły mi na myśl
góry Sowie w czasie wojny. Mam nadzieję, że bardzo
się nie zbłaźniłam tym komentarzem. Miłego wieczoru:)
Niesamowity wiersz i... klamra.
Pozdrawiam, Chianti.