deszczowe ptaki
w zapomnianych miasteczkach
opadły tynki z serc
nikt nie wyłoży grosza
na szczere pokrzepienie
deszczowe ptaki
snują się zaplutymi ulicami
obmywając rany na sumieniu
w kolejnych toastach
brzęczących musztardówek
spod rynny na deszcz
w skrzydłach niosą serca
by fałszywą łzą spłukać
roztrwonioną młodość
deszczowe ptaki
wzbijają się niedoścignione
ponad obłokami dymu z papierosów
by potykając się zaplutymi ulicami
nie wracać do gniazd
są takie miejsca, do których najchętniej odwrócilibyśmy sie plecemi
Komentarze (4)
jak poetycko można opisać szare i zaniedbane
miasteczko... z kimś byłoby pewnie o wiele
kolorowsze;)
deszczowe ptaki...klimat wiersza zatrzymuje w myśli na
drodze...nasuwa refleksje....dobry wiersz...
Ja te miejsca nazywam Planetą Kalidego ( stamtąd
dzieci trafiają do domów dziecka) każde miasto ma
takie osiedla, gdzie strach trafić po zmroku...
Świetny wiersz, trafiłeś nim do mnie;) Nie zawsze chce
się wracać do gniazd- to fakt. Czasem chciałoby sie
oderwać od tego co stanowi naszą codzienność.