Do życia łaskawego
Żyć albo nie żyć!
Otóż jest pytanie dręczące
me serce pełne krwi.
Czyż żyć wciąż w świecie
obojętności stalowej?
O trosko wieczysta!
Czyż umrzeć jak robal
zgnieciony przez nowy but?
O losie przeklęty!
Znikąd ratunku, znikąd!
Oni nie zauważą życia;
Oni nie zauważą śmierci
tak marnej istoty.
Na cóż ja tu? Kłoda
za kłodą, głaz za głazem;
piach za piachem na wietrze...
Gdzież słońce!
Wylecieć w kosmos
do ufoludków...
A jeśli tam tak samo?
O nędzna udręko!
Obojętny mój stróżu
aniele, najdroższy
Alanie!
Za mnie zdecyduj,
Jam gnijąca od środka,
od wystygłego mego serca,
które odrzucone...
umieram „żyjąc”
Komentarze (1)
Jesli usuniesz wersy:
"tak marnej istoty"
"Alanie"
slowo "mego" w wersie 3-cim od konca
moze koncowy zmienic na "umiera, zyjac"
zachowasz sens wiersza, a przestanie byc on tak
osobisty, wiec stanie sie bardziej uniwersalny, przez
co , moim zdniem zyska. POZDROWIENIA ( podoba mi sie
sposob wyrazenia problemow lat mlodozienczych !)