Dworek szlachecki.
Część czwarta.
Za budynkami dworskimi odgrodzonymi
płotem i żywopłotem, rozciągał się
sad, wiosną w cudnej paradzie obsypane
kwiatami były jabłonie i inne drzewa
owocowe. Gdy miało się ku zachodowi,
nad drogą zawisała tarcza zachodzącego
słońca, plamiąc wszystko czerwienią.
Nieco później, wyłaniał się nieśmiało
młodziutki miesiączek. Powietrze było
czyste, przesiąknięte zapachem świeżej
zieleni i zapachem kwiatów. Piękny
srebrzysty wieczór, sad i sąsiadujące
z nim pola pełne były rubinowych
blasków i aksamitnych cieni.
Zaróżowiona chmurka znikała razem
z wrażeniem, że była jakby krwią
splamiona
istoty zranionej. Dworek i okolice
stawały się mniej gwarne i wyciszone.
Tylko psy szczekały, czasem puszczyk
smutno nawoływał i świat pogrążał
się po pracowitym dniu w letargu.
Tessa50
Komentarze (17)
a tu to samo jest z "o" patrz komentarz, pod trzecia
częścią tworka.
i jest kolejna część...nie każdy ma takie wspomnienia
i nie każdy potrafi je namalować tak pięknie słowem
jak Ty...pozdrawiam cieplutko