dzika marchew
Ten najczarniejszy z czarnych kwiatów
pod nogi rzucony,
jak marły ptak wyszeptany cieniem,
w brudnych dłoniach trzymany,
ciemny, mi wrogi i zapamiętany
życia oddechem.
Pamiętam dobrze, jak pisałeś listy
ustami
po moim ciele
niby skrzydlate spojrzenia wywlekłe z
mroków
kochaniem nabrzękłe,
dziś cierniem,
wraz ze słońcem odchodzących kroków.
Ten najczarniejszy z czarnych kwiatów
we mnie wszyty nocą
...a w śmierci tyle siły,
na jej barki rzucona nie ja, lecz ONA
a Ty bezsilny w jej ślady po cichu...
i słów już nie było, i nie było już
świtów.
Pamiętam dobrze smak oddechu,
jak swiat wirował wśród śniegu
i lasy tańczyły,
jak mi szeptałeś zaklęcia,
uśmiechem tuliłeś
bez trwogi, czy winy.
Ten najczarniejszy z czarnych kwiatów
wyrwany żałobie, rzuciłeś Ty
i tak pozostało
bez życia i treści,
karmione wspomnieniem NIC.
Komentarze (20)
Mnie też wiersz zatrzymał. Ma w sobie ten "magnes"
pzdr
Bardzo dobry, wymowny wiersz,
też nie bardzo mogę dobrać tytuł do treści, jak mam
być szczera,
poza tym drobna uwaga, myślę, że w drugiej strofie
powinno być wraz ze słońcem, a nie z słońcem.
Poza tym bardzo mi się Twój wiersz podoba.
Miłego wieczoru życzę :)
Dlaczego marchew i to czarna...odpowiedz,
Pozdrawiam Leno. Smutny wiersz.
Nie wiem jak dopasować tytuł do treści,
ale treść zatrzymuje
dużo emocji, fantastyczne metafory
Podoba mi się :)
mocny przekaz pozdrawiam