Dzwony
I na cóż mi kościół? Budynek
Ten mi przeszkadza czasami.
Grzesznicy z pobożną miną,
Handlarze dewocjonaliami...
Po cóż to? – myślę od nowa,
Gdy tłusty poucza mnie prałat
Na kogo trzeba głosować,
A kto jest ludzkości zakała.
Wystarczy – usłyszę głos dzwonów –
Mam kościół – modlitw natchnienie.
Kolumny drzew nieboskłonu
W górze trzymają sklepienie;
Modlitwy to brzęk pszczół na łące,
Tajemna praca ich w ulu...
Jak wieczna lampka lśni słońce
Przed Bożym tabernakulum.
Gdy dzwony do modłów wzywają
Świat wokół oddech wstrzymuje,
Wzniośleje, świętszym się staje...
W krąg pokój i miłość panuje.
Dzik, zając przebiega, a drzewa
W swym cieniu schron dają grzybom,
Zaś dusza w zachwycie mi śpiewa
Radosny ten hymn: „Introibo...”*
* Introibo ad altare Dei – Przystąpię do ołtarza Bożego – początek tradycyjnej liturgii mszy św. (antyfona z Psalmu 42)
Komentarze (18)
Dobry jak zwykle
Bardzo mnie ujal ten sposob podejscia do Boga/wiary.
Masz racje, to nie budynek, czy ksiadz sie liczy.
Twoje wiersze zawsze budza, przynajmniej mnie, z
codziennego letargu. Super.
Dziekuje i pozdrawiam :)
Z pomysłem na temat wiary napisane.