Egzemplarz
Na kolanach z niskiej półki
pewne książki wybierałam
spośród kilku jak ze spółki
ot w księgarni dość grzebałam.
Nieopodal zaś porządki
z rozgrzebanych dzieł autorów,
systemowo kładł na kątki
miły chłopak jak z żurnalu.
Wielkie zbiory, w wielkim sklepie,
rzędów mrowie, pracy wiele,
jak ułoży znaleźć lepiej,
zresztą wiecie przyjaciele…
Wybrać jednak nie umiałam
byłaby wskazana rada,
toteż grzecznie zapytałam
z wątpliwością co to da…
A tu znawstwo niebywałe
każdą książkę znał i czytał
i polecił ręcząc głową
toteż dalej o nią pytam…
Wtedy jednak łokciem szturcha
„mamo dajże wreszcie spokój".
Z boku stała moja córka,
dalej mówi - „zejdź z
obłoków”…
No i zeszłam… myśląc sobie
oj egzemplarz jakich mało,
przydałby się córko tobie…
żeby ciacho tylko chciało…
podobno nie mówi się "ale egzemplarz" tylko "ale ciacho" wczoraj się dowiedziałam od córki.
Komentarze (19)
Wesoły wiersz , miły w odbiorze. Pozdrawiam
świety...:) a córka niebywale zdolna:)
Masz mądrą córkę, która potrafi mamę zciągnąć z
"obłoków".
wesoło fajnie, lekką nutka autoironii ;)))) - wywołuje
usmiech