Eschatopatia
pomiędzy okładkami Dziejów bezgrzechu
rośnie nasz pokój, sterylnie różowy i
czysty
dzielimy się tam na bilon, monety twarde
niczym kilkudniowy chleb, równie suche
(najosobliwsza z walut!)
zadziwiające, jak niewiele można za nas
kupić
jedynie kiść, pierwiastek, kroplę
(nie trzeba być szczególnie mądrym
kończyć Harvardów i Sorbon
by umieć złożyć z tego budynek
nazwać go zwyczajnie: dzień)
w ścianach tętni wino, czerwone języczki
świec
(jedna gromnica będzie na pogrzeb,
pozostałe
stworzą klimat gdy będziemy jeść
kolację)
odbijają się w szybach
właśnie zamknięto ostatni kantor w
mieście
pozostaniemy więc niewymienni
uodparniamy się na nieśmiertelność
Komentarze (5)
Nieustannie wiele masz pomysłów i to jest piękne,
podoba mi się :)
P.S. W mojej Bejowej Opowieści Wigilijnej jesteś w
gronie tych nic nie mówiących, mam nadzieję, że się
nie gniewasz, nie sposób było wszystkich uwzględnić.
Pozdrawiam :)
komponuje się dobrze z wierszem loki i Donny po prostu
trio, chyba mnie trochę przerasta, powiem jest
zadziwiający
Witaj Florku. Gromnice od dzisiaj beda mi sie
kojarzyly z era florkoromantzmu... bo takiego jeszcze
nikt nie wymyslil. Wiersz cieplutki jak blask swiec.
Usciski Florku... acha i nie daj wymienic tych
wyjatkowych uczuc w zadnym kantorze:)
dzięki!! bywam - że tak nieskromnie powiem :D
Jak zwykle jestem pierwsza
i powiem Ci, że jednak jesteś romantykiem - a wiersz
mnie zauroczył. Kolorowych Flo