Gra bez początku i bez końca
Kiedy zacząłeś grać o miłość?
Czy wtedy kiedy zaśpiewałeś
o tym, że jesteś moim cieniem?
Czy może w tamtą noc spłakaną,
gdy w koc wtulona przysięgałam,
że nigdy już nie będę kochać,
bo nie chcę cierpieć po raz enty,
a ty pozornie niewzruszony
łzy ocierałeś - moje, swoje
i powtarzałeś - jeszcze będziesz
szczęśliwa tak, że głowa mała.
A może zawalczyłeś wtedy,
gdy znów śmiertelnie zakochana
mówiłam o nim jak o bóstwie,
nie uroniłeś ani słowa.
I zapewniałeś, że mój uśmiech
niby po burzy promień słońca.
A ja marzyłam roztańczona,
ślepa, głupiutka, nie widziałam,
nic oprócz tamtych cudnych oczu.
Grasz, choć mijają dni i lata,
uszczęśliwiony każdą chwilą.
Kiedy pozwalam się uwielbiać,
wyglądasz jakbyś wygrał miłość.
Komentarze (61)
pięknie o miłości Anno