Histoja pewnej miłości
Hmmm... =( Czasami rozumie samobójców ;(...
To byłciepły letni dzień
Ona siedziała na murze przy domu.
Nigdy nie zwierzała się nikomu!
Nie piła,nie paliła,
Na baje chodziła.
Znała go ale sie go bała,
Sama siebie okłamywała.
Myślała że jest nikim
Zwykłym samotnikiem.
Tak naprawde była wszystkim,
Uczyła się języków,
Różnych ludzkich słów.
Pewnego razu on zakpił z niej,
Powiedział że ją kocha!
Po tym słowie złapała focha.
Chociarz bardzo go kochała...
Nigdy odwagi powiedzieć mu o tym nie
miała.
Powoli kończyły się letnie dni...
Oni siebie mieli.
Ona go brałą na serio,
On ją do picu.
Myślała że jest w siudmym niebie...
dlatego bo mają,,siebie"
Nagle skończyły się te cudne dni,
Przy ich zerwaniu nie byłeś nawet Ty.
Stało sięto naprawdę szybko...
Tak szybko to pryskło!
Ona sensu do życia nie miała,
bynajmniej tak myślała.
Wzieła garśćtabletek,
Myślała że to nie boli,
Wzieła to z własnej woli!
Lekarze jej nie uratowali...
Pwenie wszyscy kumple na to czekali!
Choć ona umarła,a on przezył...
Następną ofiare namierzył!
Choć była dobra i przyjaciół miała,
Ciągle go zdradzała!
Zrojnował sobie życie,
Chłopczyk malutki.
Złapał focha i napił sie Vódki.
Nadal jego ciało żyło
Ale dusza straciła nadzieje...
Sens taki: Ze ludzie to nie dobrodzieje!
Ten wiersz chciałam poświecić Marcinowi...Niech wie że nie powninno sie taQ postepywac z LAsQami :P
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.