Jak błękitny kwiat niezapominajki
Piękny ranek dzisiaj był, Promień słońca do domu się wbił...
Gdy dziś rano słońce wstało,
I Twe lico oświetlało,
Ja patrzyłem z zapartym dechem,
A pieśń ptaków odijała się echem,
W moich uszach.
A Ty tak leżałaś,
I na mnie patrzałaś,
Coś powiedzieć chciałaś,
Lecz rady nie dałaś.
Bo oto szum, wiatr przez okno się
wdziera,
Wszystkie kurze ze ścian zdziera.
Zerwałen się szubko zerwawszy się
dzielnie,
I przymknełem okno, całkiem
samodzielnie.
A Ona patrzała jak róża czerwona,
Jak niebo błękitne,jak nimfa wcielona.
Patrzała tak na mnie oczyma swymi,
A ja prosto w jej oczyma swoimi.
Zbliżyłem się, podeszdłem,
Jej usta całując,
Chcąc w tym prostym geście,
Jej urodę ująć.
Lecz nagle budzik dzwoni,
"Czas to pracy. Wstawaj!"
A ja sobie myśle: Gadaj se, gadaj...
Zacisnełem jej ręke w swojej dłoni,
Ostatni raz pocałowałem,
Popatrzałem na nią i wstałem.
Wstałem, poszedłem wieczora czekając,
A przed oczami jej urodę mając.
Jak błękitny kwiat niezapominajki,
Kończący historię tej bajki...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.