Jak mrugnięcie powiek
Wybiegł z radością o poranku
powitać słoneczne promyki
wypełnił płuca nowym
spił rosę z traw
gasząc pragnienie marzeń
porywisty wiatr przeciwności
wyrwał pióra szczęścia
odbierając nadzieję wzlotów
w odległe kolory tęczy
gdzie sny mają realny wymiar
usiadł przykuty w ciszy
do przydrożnego słupka
zmęczony podążaniem
potrzebuje odpoczynku
może to już tutaj – noc.
04.03 – 05.03.2008.
Komentarze (18)
Usiadł "przykuty do słupka" a wokół wiosna mizdrzyła
się do świata.
wiersz łąkowy, świeży, u mnie jeszcze trawa rośnie z
zeszłego roku, pozdrawiam
Czasem, z nie wiadomo której strony i za czyją mocą,
coś przykuwa nas do słupka.