Jan kancelista
.. dla Minia
Był sobie raz Pan Jan kancelista
Dziwny był z niego człowiek
Problemów multum, przyciągał pecha
Słabość miał wielką do kobiet
Poznał raz Pan Jan piękną kobietę
Oczy zielone, włosy jak złoto
Przez myśl by mu wtedy nawet nie
przeszło
Jaką zostanie ciotą
Splotły się losy, dwóch różnych dusz
Odwrotu nie było już
Miłość jak z bajki, dzień był za krótki
By się nacieszyć, bądź wylać smutki
Trwała ta miłość, aż do momentu
Gdy absztyfikant nie zrobił błędu
Potem ze strachu zrobił błąd drugi
Bał się powiedzieć, popadnięcia w długi
Gdy trochę dorósł pisarz - Pan Jan
Zmieniło się wszystko, już nie chciał by
sam
Teraz Jankowi, chciało się miłości
Lecz go goniły błędy przeszłości
Powstał pomiędzy nimi dziś wielki mur
Próbowaliśmy go obejść
Zamiast wznosić się razem do chmur
Chcieli od siebie odejść
Mieli poświęcić czas, miał oddać spokój
A tu jeszcze większy ból, smutek,
niepokój
Było już jasne, że to nie sentyment
Lecz trzeba pewności, to nie eksperyment
Więc zadał Pan Jan sobie trudne pytanie
Co będzie jak wyrąbie dziurę w tej
ścianie?
Czy będzie się w stanie poświęcić na
tyle
by więcej nie wróciły żadne złe chwile?
Chodź dawno nie jestem już żaden bóg
To pamiętam jedno, że jest jedna z dróg
Chodź stroma, kręta i ślisko
To razem możemy wszystko
bo nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie
Komentarze (3)
napewno razem mozna pokonać wszystko :)
pozdrawiam.
Też mam taką nadzieję.
Dobrze,że się tak nie skończyło:
http://www.youtube.com/watch?v=5z5aiQAeDog&feature=rel
ated