JEDNAKI NASZ KONIEC.
Sadzawka zadrżała w smudze blasku,
aż się wstrząsnęła potęga brzasku.
Ukośnie przetoczył się świt nad trawą,
nie był to tryton, ani też żmija
- to kaczor z kaczką swą niemrawą.
On, gdy ranne wstają zorze,
pozwala wam zjadać dary Boże.
Bierzcie szaraczki tej ziemi,
co jest dla was na tym globie.
Wygodniej się chleb i palce dziobie,
niż robaczka co umyka i się zwija.
Na samym końcu jak już wiecie,
robak nas swojej podda próbie,
w tej naszej utuczonej chlubie.
Komentarze (19)
Gorzki wiersz, cyniczny ... aż trochę mi nie pasuje do
tego do czego przywykliśmy u Ciebie. Ale to właśnie mi
się tu podoba
Cały wiersz jest mądrym przesłaniem/Na samym końcu jak
już wiecie,
robak nas swojej podda próbie,
w tej naszej utuczonej chlubie./ - świetna puenta.
ciekawy wiersz, Sadzawka zadrżała w smudze blasku -
świetnie napisane
....Bierzcie szaraczki tej ziemi,....co tylko
potraficie ...ciekawie styl...