Jeszcze studentka
Usiadłam w drugiej ławie,
Każdym zadaniem się dławię,
Całkuję, różniczkuję,
W głowie myśli sortuję,
Ach te wektory! czym im zawiniłam,
Co ja takiego zrobiłam,
Że ich strzały umysł rozrywają,
Spocone myśli wykańczają,
Sinusy, cosinusy - zmowa milczenia,
No tak! Tangensy, cotangensy - okropniejsze
wyliczenia,
Sama w kącie bym się zamknęła,
Z tą " wiedzą", która (mimo szczerych
chęci) rozumu nie tknęła,
Cóż to takiego : przemienności i ... jak im
tam... łączności?
Na samą myśl o tym specyfiku mam
duszności,
O ruchach nie wspomnę - tak dużo
istnieje,
Chyba przez to, że na (moje nieszczęście)
tym świecie tak dużo się dzieje,
Na końcu zpuentować by należało,
Moje serduszko fizykę bardzo pokochało.
Toteż umysłowi odwagę da,
I powie, że w końcu zrozumieć się uda.
;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.