Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Kanadyjka

Początek mojej nowej powieści. Czy warto dalej pisać, czy też wrzucić do kosza?

1.
Usłyszała dźwięk dzwonka w smartfonie i za minutę jego prawie wrzask z sypialni:
–Zośka, taksówka czeka.
–Zaraz, moment – odkrzyknęła ze złością.
Nie podobała jej się ta cholerna wyprawa przez Ocean do Warszawy. Wolałaby raczej powłóczyć się z Julką po parku, zwłaszcza przy takiej pogodzie październikowej. Przecież tu i tam tak samo żółte liście spadają, więc to nie jest kwestia, na jakiej długości geograficznej się mieszka, ale raczej tego, że tylko raz na tydzień się kocha. Tu i tam można tego zajęcia równie dobrze nie uprawiać, bo po co się przemęczać nocami i wieczorami w wieku niecałych trzydzieści lat.
Była od tygodnia niezadowolona, a czasem nawet wściekła, bo zmusił ją do tego, czego nie lubiła i od roku unikała – rozgardiaszu z pakowaniem, rozpakowywaniem, karmieniem Julki przy obcych ludziach w samolocie, tego bajzlu, kontroli i bramek na lotniskach i potem w hotelu. Wszystko po to, aby zarobił parę dolarów na tych zdjęciach. Na dodatek nie lubiła tego pieprzonego Grocha, który nigdy nie zapominał się do niej obleśnie przystawiać i popisywać jakimiś głupimi gestami, jakby się oblizywał w knajpie. Gdy kiedyś rozeźlona powiedziała o tym Markowi, ten tylko machnął ręką.
–To będą tylko dwa dni, musisz to wytrzymać. Nie mamy tam lepszego zdjęciarza, niż Grochowski, więc nie narzekaj, słowiczku. Ha, ha, ha!
Pewnie by wytrzymała, ale teraz podpisał kontrakt na nagrywanie takiego filmu, w którym będzie występować razem z Julką! Na dodatek, jeszcze wymógł na niej sesję, gdzie będzie rozbierać się do rosołu – ma pokazać prawie wszystko oprócz miejsc intymnych! Wiadomo, że Groch będzie z niej chciał wyciągnąć takie pozy i ujęcia, że w którymś momencie nie zgodzi się na pewno. Już kiedyś tak miała, omal nie zerwała kontraktu, ale Marek zdołał jakoś ją uspokoić, a Groch nawet ją przeprosił – pierwszy i jedyny raz zaczął się zachowywać zupełnie bez zarzutu. Jak będzie tym razem, licząc od pojutrza – tego pewnie nikt nie wie i nie będzie wiedział do końca wszystkich sesji.
–To wszystko da nam kupę kasy, skarbie – nawijał wtedy Marek, a teraz niemal to samo powtarzał. –Póki jeszcze cię chcą na planie w takich scenkach, to powinnaś się cieszyć.
O mało mu nie dała za to wtedy w gębę, tym razem nic nie mruknęła nawet, zajęta słodko śpiącą Juleczką.
"Gdzie to dziecko będzie wywożone, do licha! Na drugi koniec świata – pomyślała, biorąc się za ostatnie czynności przed wyjściem z ich apartamentu na pierwszym piętrze przy Cecil Street. –Dlaczego i po co? Dla tych marnych kilku tysięcy dolców?".
–Dobra, wychodzimy, bo nie zdążymy! – widziała, jak się ekscytował i niecierpliwił, stojąc za nią w przedpokoju, podczas gdy ona się jeszcze musiała przecież ubrać do końca.
–Okej, pół minuty i będziemy wychodzić – odrzekła poddając się już swemu wybrankowi.
"Pan i władca – mruknęła tak cicho, że na pewno nie usłyszał. – Szkoda, że nie jest taki dobry w wierności, jak nie do przebicia w gadaniu".


2.
To był wtorek w trzecim tygodniu nowego, jesiennego semestru, gdy Filip wyskoczył na dół, aby kupić w kiosku przy ich ulicy gazetę sportową dla ojca (miał zwyczaj raz lub dwa razy w tygodniu przeglądać prasę, ale w zasadzie tylko o sporcie) oraz "Przyjaciółkę" dla babci. Na witrynie zobaczył plotkarski tygodnik ("Nowa Rewia" czy jakoś tak), a na jej okładce uśmiechniętą od ucha do ucha Zośkę. Był zaskoczony i poprosił kioskarkę, aby mu dała na chwilę do ręki kolorowe wydawnictwo. Gdy upewnił się, że to ona, kupił w sumie trzy egzemplarze, dwie gazety dla ojca i babci i biegiem po chodniku i potem po schodach pognał do pustego w tym momencie mieszkania. Ojca "Przegląd" położył na jego półce, babciną "Psiapsiółkę" (tak mówiła o tym sama babcia) na okrągłym stoliku w kuchni, a sam ze swoimi skarbami położył się na łóżku. Wewnątrz niczego nie było o niej, tylko to zdjęcie na wierzchu, nawet bez jej imienia. Niczego, czego, mógłby się o niej dowiedzieć.
Ale to nie miało znaczenia, patrzył na nią jak urzeczony, na jej brązowe oczy i kasztanowe strugi lśniących włosów, jakby opierających się końcówkami o podstawę szyi, którą kiedyś tak pragnął całować. Była atrakcyjna, tak samo albo jeszcze bardziej, jak przed czterema laty, gdy ją ostatni raz widział, właśnie wtedy, na imprezie na zakończenie swoich studiów na chemii na Politechnice w Warszawie.
Wszystko teraz wróciło, tamten wieczór i noc, gdy dostał od niej ostro w twarz za swoją bezczelną, jedną jedyną, ale udaną próbę. I tamte gorzkie słowa, chociaż była u niego gościem honorowym: "Odczep się, Filip, ode mnie!". I jeszcze Marek, który mu ją po raz drugi wyszarpnął, bluznął i zagroził, że mu skuje mordę, jak się jeszcze raz ośmieli dotknąć jego dziewczynę. Wtedy tamten był górą, Zosia na niego postawiła i nie mógł tego zmienić. Tak, teraz to wszystko na chwilę wróciło, ale było jednak inaczej – miał przynajmniej w rękach tylko dla siebie to zdjęcie! Mógł ją całować, nie tylko tę delikatną skórę szyi, ale też oczy, policzki i nieco wydatne, błyszczące wargi. Koniec – niżej nie, bo zamiast choćby jakiegoś niewielkiego dekolciku wydrukowali jakieś litery i kolorowe teksty, które go kompletnie nie interesowały. Tak, jak nie interesowało go nic wewnątrz tego szmatławca, którego nigdy nie czytał, oprócz nieosiągalnego obiektu swych marzeń.
Nikt mu nie przeszkodzi obcować z Zosią w jego wygodnym łóżku, było w nim dość miejsca dla dwojga. To nic, że ona w tym Toronto mogła być w innym łóżku, z kimś innym, pewnie z Markiem. W tym samym czasie, zanim pojechała do swojego biura - różnica czasu sześć godzin mogła oznaczać, że wstanie dopiero za godzinę lub dwie. Był i tak szczęśliwy, spryskał swoim nasieniem niechcący pościel i majtki, ale to nic – za chwilę to spierze, a wszystkie "Nowe Rewie" schowa do szuflady. Nie, jedną weźmie ze sobą, może sobie otworzy na Politechnice.
Ona zapewne nigdy się nie dowie, jak długo jeszcze potem wycierał twarz w poduszkę, na której przed chwilą z nim tutaj leżała. Uśmiechnął się i jeszcze zasnął na pół godziny przed pójściem na swoje nudne zajęcia w laboratorium. Będzie udawał, że jako asystent jest najlepszy spośród wszystkich kolesiów, uczestniczących w biegach szczurów w całej Polsce. Może i by tak było, ale wspomnienia sprzed lat nie pomogą mu w przyzwoitym pełnieniu swoich obowiązków, co pewnie studenci nietrudno zauważą.
"Czwarty rok, a my wciąż jesteśmy razem, Zosia, choć nawet o tym nie wiesz – pomyślał z jakąś tęsknotą w czasie spierania gaci. –Od czasu, jak wyfrunęłaś do Kanady, mógłbym tym całym towarem zapłodnić połowę żeńskiego internatu na Czerniakowskiej, gdzie parę lat mieszkałaś, a jeszcze zostałby niezły zapasik na inne potrzeby".
Czy od dzisiaj to się jeszcze może tylko zmienić na plus, bo ma już na zawsze te jej zdjęcia? Pewnie tak, ale niekoniecznie mają one takie wielkie znaczenie.
"Miłość to miłość – pomyślał. –Sam się z niej nie wyciągniesz, ani nawet z pomocą jakichś innych długonogich obiektów seksualnych".
Nie miał ich zbyt dużo od tamtego czasu, wszystkiego może dwie lub trzy. Żadna nie miała szans zagrzać na dłużej miejsca w jego sercu, dopóki była w nim tamta "Kanadyjka".

Dziękuję za cierpliwe czytanie i pozdrawiam.

Dodano: 2021-06-29 06:21:50
Ten wiersz przeczytano 1189 razy
Oddanych głosów: 11
Rodzaj Nieregularny Klimat Obojętny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (11)

anna anna

zabrałam sę za czytanie- zapowiada sie nieźle.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Wolnyduch
Szadunka
Dziękuję za wizyty, czytanie i
komentarze. Pozdrawiam.

szadunka szadunka

Zaciekawia. Myślę, że warto kontynuować.
Pozdrowienia.

wolnyduch wolnyduch

Czytałam wcześniej, ale dziś dopiero mam czas, aby
napisać, że proza msz jest dobra i z pewnością warto
kontynuować jej pisanie.
Pozdrawiam serdecznie.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Maciek
Mariat
Dziękuję za uwagi i wskazanie słabych punktów. Jeśli
będę kontynuował naprawdę to opowiadanie, to na pewno
wersją końcowa będzie wiele razy "przenicowywana".
Dziękuję za wizyty, czytanie i komentarze. Pozdrawiam.

mariat mariat

"tego bajzlu, kontroli i bramek na lotniskach i potem
w hotelu."
= po 'lotniskach' daj przecinek, ponieważ tu już
weszło w grę drugie "i". Jeśli chcesz bym wskazywała
miejsca do poprawienia, to jest sens czytać, a jeśli
jesteś jak wielu z zastrzeżeniami - nie dotykaj mi
tekstu, to napisz, wtedy nie będę tracić czasu.

Tutaj bym wyrzuciła "tych"
"Wszystko po to, aby zarobił parę dolarów na tych
zdjęciach."
Dawała mi wskazówki swego czasu dobra pisarka i ja tym
się dzielę z ludźmi, by to co napiszą było jeszcze
lepsze.

Maciek.J Maciek.J

choć to proza ale jestem na TAK

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Krystek
JoViSkA
Waldi
Bardzo mi miło, że przeczytaliście moje opowiadanie,
odcinek 1. Na
razie nie mam decyzji co do następnych odcinków,
pożyjemy zobaczymy. Dziękuję
za wizyty, czytanie i komentarze.
Pozdrawiam.

waldi1 waldi1

Przyjemnie się czyta ...pozdrawiam serdecznie ...

JoViSkA JoViSkA

Bardzo wciągające...
zdecydowanie kontynuuj pisanie,bo jestem ciekawa co
dalej...
czekam z niecierpliwością i pozdrawiam cieplutko :)

@Krystek @Krystek

Z zainteresowaniem czytałam. Udanego dnia z pogodą
ducha:)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »