Klaustrofobia
Duszę się tutaj, siedzę cały w gniewie
Chcę otworzyć drzwi i pobiec w nieznane
Nie odwracać głowy i nie patrzeć za
siebie
Na ściany ściśnięte, by mnie zmiażdżyć
zawezbrane
Tchórz to nie ja, a nawet gdyby...
Ucieczka istnieje tylko na niby!
Bo nie pokój problemem...
To ciało więzieniem!
Więc gniotą mnie kości, me własne
Głowa pulsuje, a serce za ciasne
Szukam powodu, nie widzę poprawy
Nie ma diagnozy, zbyt dziwne objawy
A leczenie doraźne to miotanie się w
smole
Ruch w górę ręką- opadasz ku dole
Zanurzenie pełne w czarnej, gęstej
cieczy
Klaustrofobii mej ciężkiej raczej nie
wyleczy....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.