KoChALi SiĘ OboJe
Poznali się przez przypadek,
Spotkali bez przyczyny,
Rozmowa jakby przez wieczność,
Naprawdę przez krótką chwilę
Jedno, głębokie spojrzenie w oczy
Zanim słów kilka wypowiedzieć zdążyli
Od razu się w sobie zauroczyli
I tak z każdym dniem coś rozkwitało
Aż w końcu do wielkiej miłości dojrzało
Każdy dzień spędzony we dwoje
Pocałunki, pieszczoty, nie było miejsca na
znoje
Teraz już los szczęścia nie rozdaje
Tylko ból i cierpienie do życia im
dodaje
Z początku połączył
Teraz rozdziela
Wszystko co najważniejsze
Nagle im zabiera
Dwóch tak kochających się ludzi
Tyle chwil razem spędzonych
Tyle wspomnień
Bez pożegnania w przeciwne strony
Odeszli...
On w pociągu z myślą, że jej nie zobaczy
Nie powie już kocham, nie obejmie, nie
wybaczy
Ona sama w czterech ścianach
Okryta białą kołdrą,
Nie chciała wstać
W ciszy głuchej
Słysząc jak jej mówił
Że ją kocha czule
Jej kochany anioł,
Który odszedł z marzeniami
Nie powróci, ale uczucie
do niego się nigdy nie ostudzi
Poczuła, że życie zawodzi
Zimny wiatr wdarł się przez okno
I jej plecy ochłodził
Milczenie łamie ich serca
Łzy po policzku spływają
Już nie ma żadnych nadziei
Szansy sobie nie dają
Razem coś budowali
Los zniszczyć musiał
Miłość wypracowali
A teraz porzuceni na ubocze zostali
Życie sens straciło
Takich dwóch młodych na świecie było
Tak swe bezbarwne życie zakończyło
Skacząc z budynku
Łykając tabletki
Ból to ich uśmierzyło
Myślami byli razem
Razem byli sercem
Śmierć ich połączyła
Smutny rozdział życia zakończyła
I tą cudną, bezgraniczną miłość w niebie
odnowiła...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.