Kojąca śmierć
[*]Dla mojego taty który umarł rok temu[*]
Ogarnął ją mrok nicości...
Dlaczego?
Sama nie wiedziała....
Może taki już jej los...
Może tak już miało być...
Lecz czekała długo i cierpliwie...
Nie wiedziała na co...
Miała tylko nadzieję...
Że coś się zmieni...
Że przyjdzie ukojenie...
I zabierze ją ze sobą...
Tam gdzie było jej miejsce
Od dawna...
Tam gdzie poczuje się sobą...
Sobą i nikim innym...
Wierzyła że ktoś po nią przyjdzie
Że poda jej troskliwą dłoń i zabierze
Tam...
Czekała na tą pewną panią...
Chodź nie wiedziała jak wygląda...
Ale przecież ona i tak sama ją
znajdzie...
Jak wszytkich, których już jej
zabrała...
W śnie już ją widziała...
Było na czarno ubrana...
Blada i smutna taka samotna...
Przyszła po nią nareszcie...
Wzieła ją za ręce i powiedziała...
Żeby się nie bała
Bo to niw zaboli...
Tylko ukojenie przyswoi...
Dziewczynka odpowiedziała, że niczego się
nie boi.
-To dobrze...
Powiedziała tajemnicza postać i uśmiechneła
się z lekkim żalem...
Wtedy ona zrozumiałam że przyszła po nią
oczekiwana już od dawna śmierć...
PS.To był jej ostatni sen w życiu...bo już
nigdy się nie obudziła...
"...Nievwiem Ile Jeszcze Zdołam Utrzymać Równowagę...W każdej Chwili Mogę Upaść i Już Nigdy Nie Powstać..."lady_zelka75"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.