Kołomyja
Te złe maja zadry co wchodzą głęboko i bolą
najdłużej. Z czasem jednak miękną, czujemy
je gładko.
Słabo przylegają, ale nie chca odejść.
Trzymają się jeszcze
przebłysków pamięci, których ostre światło
razi nas o zmroku
(kiedy chcemy zasnąć).
Po nich idą dobre, grzęzną trochę głębiej
ogrzewając wnętrze
płomieniami szczęścia, które ktoś zapalił w
najwrażliwszym miejscu.
Nie dają się zgasić zanikom pamięci.
Głaszczą nasze serca
leciutko od środka i są przytulanką
kurczowo trzymaną
(z tymi łatwiej zasnąć ).
Także są i takie niby już nie nasze, które
ktoś zostawił jakby
przez przypadek. Nie wychodzą na wierzch,
bo nie lubią światła.
Czasem pozwalamy im trochę pomarzyć i
później znikają,
lecz ciagle wracają powtarzając w kółko
„gdyby tak się dało...”
(zasypiają dzisiaj na cudzych poduszkach
nam nie dając zasnąć).
nebrasca12, obiecuje, że następny wiersz napiszę bez czasowników, bez rzeczowników i bez przymiotników za to z James Bond w roli głownej, więc na pewno Ci sie spodoba...
Komentarze (20)
...wiersz pełen tęsknoty i marzeń...trzeba wierzyć, że
kiedyś się spełnią...pozdrawiam :)
Takie mamy różne myśli i tak na nas działają, jak to
pięknie opisałaś w swoim wierszu... :)
Własnie nie moje myśli mnie obudziły.A że są piękne,
nie żałuję.
może "głaszczą" bardziej dopieści frazę:)))
"Gdyby tak się dało..." tobie się daje..daje ci się
pisać coraz lepiej.