Kraków
To była noc ciepła deszczowa
Bruk błyszczał jak kocie ślepia
Szukałem rymu szukałem słowa
W świetle latarni w kolorze sepia
Wisła w zakolu w kłębku zasnęła
Stańczyk pilnował jej snu spokojnego
Smocza północą właśnie ziewnęła
Błazen zapłakał nie wiem dlaczego
Pewno wspominał czasy minione
Być może widział to się zdarzy
Może głupotę pojął ze żonę
Albo się wzruszył i o czymś marzył
Tego nie zgłębię i się nie dowiem
Myśli człowiecze to mrok tajemniczy
To co widziałem wyrażam słowem
Frazą co dźwięczy gdy ogól milczy
Miasto zasnęło snem chimerycznym
Wawel zatopił się w brudnej wodzie
Ja podążyłem krokiem lirycznym
Tam gdzie gra cisza tam gdzie odludzie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.