Krew
Krwi… potrzebuję krwi
By otworzyć do wieczności drzwi.
Potrzebuję również Zła
Które w wieczności trwa.
Podajcie mi nóż
Abym mogła skończyć z sobą już.
Nie patrzcie na łzy
Które po policzku spływają mi.
Potem wywieźcie do lasu gdzie nikt
Nie będzie próbował przeszkadzać mi.
Zwiążcie dłonie
I nieustannie przypominajcie, że to
koniec.
Przywiązana do drzewa sama w lesie
Słyszę melodię, którą śmierć mi niesie.
Do ucha szepcze słowa zdradliwe
Chce bym zrobiła sobie krzywdę.
Ja jej posłucham, bo nie mam już nic do
stracenia.
Krew jest tym, co teraz doceniam.
Jej czystość, smak i potęga
Me życie to krwi wielka wstęga.
Od niej zaczynałam i na niej skończyć
muszę.
Swą zdradliwością dusze innych kuszę.
Teraz spływa powoli po mej dłoni.
W wędrówce do piekła nikt mnie nie
dogoni.
Tam jest mój dom, miejsce moje
Duszę swą śmiercią innych ukoję.
W tamtym świecie nie ma już wojen.
Są tylko upadki i podboje…
Tylko, że twój bój też jest już przegrany.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.