Kwiat lipy
opowiadanie gwarowe
KWIAT LIPY
W ogrodzie u Symosków rosły piykne
wysokie i ozłozyste lipy.
Jako dziecko wychodziyłak na płot, pote na
gałęzie i zbiyrałak te lipowe kwiotki na
harbate z lipy. W zimie, kie kogo dusi, to
tako harbata pomogo. Tak tyz było z
rumiankiem, miętom, bratkami, krwawnikiem i
pokrzywom i innymi jesce ziołami. Syćka
przecie wiedzom na co dobrze pić i ftore
zioła...
Wtej, kiedyk juz miała małe dzieci,
korzystałak cęsto z tyk nabytyk
wiadommości.Było to jakosi końcem zimy, kie
my krzciyli ujkowom córecke.
Jeździyłak wtej do Poronina na nauki jako
to momy robić, coby dziecko okrzcić. Zawsek
sie dziywiyła temu skoleniu, bo Panu
Jezusowi wystarcył krzest w Jordanie, ka
nie było ani kumotrów, ani zodnyk krzesnyk,
ani tyz zodnego skolenio.A tu robiom tele
kurowody, gorzej jak na jakim egzaminie.
Wracałak sie tego dnia a racej juz
po nocy na nogak du dómu, bo auta kursowe
juz zodne nie jeździyły. Kiek sie wróciyła
du domu mój mały synek zachorzoł, mioł
wysokom gorącke i straśnie go dusiyło.
Przyjechała doktorka i juz dobrze po
północy sukałak apteki, kany byk mogła
kupić leki. Rano zaś pytałak chłopa coby
kupiył kany kwiatu lipy, bo Bartka straśnie
dusi, moze mu harbata ś niego pomoze.
Po poru godzinak przyjechoł chłop i
pedzioł, coś mi to kozała kupić? Bo sie
syćka straśnie se mnie śmioli i w zodnej
aptece nie było kwiatu paproci.
Straśnie dzisiok trudno o takiego
chłopa, coby cie spar w cięzkiej
kwili. Haj.
Komentarze (8)
Widzisz co chopu w glowie, dzieciok chory a un kwiat
paproci szuko.
:)))) Dobre! O kwiat paproci, rzeczywiscie trudno,
chociaz...;)))
Bo chłopu trza napisać na karteluszce co i jak by nie
zabył ... :)
Skorusa - przeczytałem z przyjemnością i uśmiechem jak
widać nie każdy chłop wie co trza
kupić....hihihihihi...
Pięknie opisałaś cząstkę swego życia,staram się
wyobrazić jak Twój mąż powrócił do domu bez tej
nieszczęsnej lipy. Napewno już nigdy nie pomylił
kwiatu lipy z kwiatem paproci, pozdrawiam.
Znowu bardzo piknie .....
Uśmiechem ślę podrowienia.....
"Syćka przecie wiedzom na co dobrze pić i ftore
zioła..." oj, już nie wszyscy wiedzą... skoruso,
piękne opowiadanie, tyle w nim uczuć i do uśmiechu, i
do smutku, i do zadumy... super :-)
:)))) cała prawda w wierszu, pośmiałam się i sobie
przypomniałam jak kiedyś na początku małżeństwa
wysłałam męża, żeby mi kupił sałatę... Kupił i owszem,
wszedł z zakupem, w ręku trzymając zieloną dorodną
młodą kapustę i mówi dumny " zobacz, jaką piękną
sałatę kupiłem".... :))))
Pozdrawiam :))))