Łakomy...
Wielkanoc...
Łakomy już od poranka
Obżerał się chciwie.
Rozpoczął jednak "uczciwie",
Najpierw... święcone jajka.
Lecz potem, po czwartym piwie,
Jadł jak szalony,
Co było można:
Schabowy, mielony,
I kurczaki z rożna -
Bez liku,
Aż stanęlo mu w przełyku.
Wychylił zatem kielicha
I westchnął...
Jestem głodny do licha!
Więc na kolację
Urządził nową libację...
Już nie mógł dopiąć pasa,
A była jeszcze kiełbasa!
Przypiął więc sobie szelki,
Usiadł wygodniej
I pociągnął z butelki.
Potem nażarty i napity
Spał jak zabity.
Miał jednak z trawieniem kłopoty,
Bo słychać było -
Wybuchy i grzmoty!!!
Julian Niestoruk
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.