Lew Aquilonii
Amra, król Aquilonii
W blasku ognistego Boga Słońca.
Na rozległej równinie traw i zbóż.
Zieleń mieni się, nie ma jej końca.
Spokój, cisza, powoli opada kurz.
Wiatr już wzmaga się, zieleń morskich
fal.
Pył na wzgórzach zasłania mroku czar.
Ciemność wiruje, zapomniany żal.
Rozwiewają się duchy mrocznych mar.
Cielska trzech bestii wyłaniają się.
Wschodni wiatr nawiewa smród zła,
zbrodni.
Ryk Złotego Smoka rozchodzi się.
Naprzeciw nich staje Lew Aquilonii!
Potęga w stali, straszliwy ryk,
Roznosi się na mrocznej równinie.
Siły zła wznoszą straszliwy okrzyk,
Śpiew ptaków, szum lasu wolno ginie.
Przez las ruszają mordercze szpony.
Kwiat rycerstwa, Poitańska, twarda stal.
Za nimi lecą żąrłoczne wrony.
Czują śmierć, szaleństwo i dziki szał.
Zza wzgórza wyłania się słońce
Gundera pika wznosi się, grozi.
Jak kieł smoka, jak i srebrna lanca.
Wbija się w trzewia, wrogów mrozi.
Lew rzuca się szarpie smocze plemię.
Bossońskie strzały zbierają żniwo.
Straszna śmierć, pomiot zła gryzie
ziemię.
Deszcz grotów zasłania słońce samo.
Tumany kurzu wznoszą się, drażnią.
Ciemność przelana na pole bitwy.
Tylko szczęk stali, okrzyk cierpienia.
Miecze walczących ostre jak brzytwy.
Czerwień krwii lśni jasno na równinie.
Tybor już nie płonie w błękicie.
Szkarłat zwycięża, a rzeka ginie.
Ręka grozy miażdży, kończy życie.
Z pola bitwy słychać grzmiący ryk.
To Lew, sam Amra, głosi zwycięstwo.
Z oddali słychać cichy smoczy syk.
Raniona Hiena rzuca przekleństwo.
Victoria dla chwały i upadek zła.
Straszliwy koniec dla Smoka, Hieny.
Truchła zmiażdżone, straszliwa siła.
Teraz spokój i koniec mej weny...
Ś.P. Robertowi Ervinowi Howardowi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.