List miłosny
Ten list był już kiedyś na innym portalu.
Mój skarbie!
Bardzo długo zabierałem się do napisania
tego listu, gdyż zdaję sobie sprawę z
powagi jego treści. Obiecywaliśmy sobie, że
zawsze będziemy ze sobą szczerzy, że
będziemy sobie mówić tylko prawdę, choćby
była ona najgorsza. Mamy za sobą trzy
piękne lata bycia razem. To najpiękniejszy
okres mojego i, mam nadzieję, Twojego
życia. Byliśmy najszczęśliwszą parą na
świecie. Wiem jak bardzo tęsknisz i
cierpisz z powodu naszej rozłąki. Mnie też
nie jest lekko i gdyby nie ciężka praca i
świadomość tego, że po powrocie będziemy
już zawsze razem, a zarobione, całkiem
niezłe pieniądze, pozwolą nam zrealizować
nasze wspólne plany i zrekompensują
cierpienia rozstania, to pewnie dawno bym
oszalał z tęsknoty za Tobą. Kiedy
wyjeżdżałem trzy miesiące temu, wiedziałem,
że będzie to nasz najgorszy okres i próba,
jakiej wcześniej nie stawialiśmy czoła. Ale
sądziłem, że nasza miłość wytrzyma każdą
próbę, pokona każdą przeszkodę…
Za dwa tygodnie miałem przyjechać na
pierwsze dziesięć dni urlopu. Uwierz mi, że
liczyłem każdą sekundę, która przybliżała
nas do tego spotkania. Wiem, że Ty również
nie możesz doczekać się tej chwili i
cierpisz okrutnie z powodu tak wolno
biegnącego czasu. Nie wiem jak mam Ci to
wyznać, ale muszę, w imię naszej miłości.
Nawet nie próbuję myśleć, że potrafisz mi
to wybaczyć. Nawet nie wiem, czy sam
potrafię uporać się z ciężarem tego, co za
chwilę muszę Ci napisać…
Samotność to coś, co ma siłę, jakiej
wcześniej nie znałem. Poraża całe ciało,
wiotczeją ręce, słabnie głos, tracisz siłę,
świadomość, ochotę na cokolwiek, boli całe
ciało, chwilami chce się krzyczeć, chwilami
płakać, chwilami nic się nie chce. Bardzo
boli myśl, że mógłbym być teraz obok
Ciebie, tulić Twoje dłonie, pieścić Twoje
ciało, całować usta, włosy, wdychać Twój
zapach…. Boże !!!
A zamiast tego muszę siedzieć sam w pokoju,
kolejny długi wieczór, wpatrzony w
telewizor, z którego mówią w języku,
którego prawie nie znam…
Tamtego wieczoru nie wytrzymałem. Wiem,
obiecywałem, że każdy zarobiony cent będę
odkładał na naszą wspólną przyszłość, ale
stało się. Musiałem wyjść z tych czterech
ścian, bo czułem, że za chwilę oszaleję.
Poszedłem na dół, do restauracji. Chciałem
wypić tylko jedno piwo i wrócić do pokoju.
Tylko jedno piwo i tylko ten jeden raz.
Nawet nie wiem kiedy podeszła do stolika i
zapytała, czy może się przysiąść? Nawet nie
pamiętam, czy przytaknąłem, ale ona usiadła
obok. Też przyjechała, by zarobić i wrócić
do kraju z gotówką. Po prawie trzech
miesiącach miałem możliwość rozmawiania
pierwszy raz z kobietą… Rozmowa jakoś się
nie kleiła, bo czułem, że to chyba nie
bardzo jest w porządku względem Ciebie.
Wypiłem piwo i się pożegnałem.
Na drugi dzień „coś” kazało mi iść znowu do
restauracji na piwo. Nie potrafiłem się
oprzeć. Poszedłem. Ona znowu się dosiadła.
Trzeciego dnia to ja do niej się dosiadłem.
Nie potrafię wytłumaczyć jak to się stało,
ale czwartego dnia piliśmy piwo już w jej
pokoju. Właściwie kilka piw i…. tak. Stało
się. Nie będę się tłumaczył, że byłem
pijany. I choć nic do niej nie czułem, to
jednak kolejne noce spędziliśmy w jednym
łóżku…
A teraz kochanie proszę o wybaczenie !!!
Skarbie mój najdroższy, to był żart ! Nie
poznałem żadnej kobiety, wciąż jesteś tą
jedyną, najdroższą! Nie byłem na żadnym
piwie i nie zamierzam iść! Czekam, tęsknię
i nic nie jest w stanie zagrozić naszej
miłości.
Za dwa tygodnie miałem przyjechać na
pierwszy urlop, ale mój zmiennik miał
wypadek i, niestety, mogę przyjechać
dopiero za miesiąc. Wiem jak czekałaś na tę
chwilę, ja zresztą też, dlatego nie
wiedziałem jak mam Ci to powiedzieć?
Wymyśliłem tę historię o zdradzie byś mogła
spojrzeć z innej perspektywy na tę
przedłużoną rozłąkę i przeniesiony o
miesiąc mój urlop. Mam nadzieję, że mój
plan odniósł zamierzony efekt i teraz
będzie Ci łatwiej zaakceptować tę
wiadomość. Przyjadę na urlop miesiąc
później niż to było zaplanowane.
Nie wiem jak wytrzymam do tej chwili, ale
nic nie mogę poradzić. Musimy to jakoś
przeżyć.
Bardzo Cię kocham, bardzo tęsknię. Twój na
zawsze, po wieki Cię kochający Misiaczek
Komentarze (22)
Długi, lecz wciągający do samego końca a do tego
bardzo osobisty wiersz :) Pozdrawiam serdecznie +++
List piękna rzecz, ale z zdradą, cios poniżej pasa...
masz lekkie pióro, które chce się czytać.. Miłego dnia
:)
Dobrze, że ja nie muszę listów pisać...i też takowych
otrzymywać...gadam z mężem na Skaypie i wszystko od
ręki tłumaczymy...pozdrawiam ciepło...dzięki za wizytę
W moich oczach peel jest żałosny, nigdy w życiu nie
naraziłbym swojej żony, na tak głupi chwyt, bo żart,
bym tego nigdy nie nazwał.
Dramat, jeśli o nim mowa, to tylko w tym kontekście,
że takie słowa można skierować, do osoby którą się
kocha, kocha, czyli nie naraża na takie numery.
nie, marku sory, ale dla mnie to gorsze niż 'mamy
cię'..
pozdrawiam, Andrzej
ps. jak chcesz, to kuknij do mnie, pisałeś, że lubisz
mroczne tematy
wow.... no i jak tu wierzyć facetom...mamią pięknymi
słówkami niczym wróżki nad bagnami...
a list... sam wiesz....
pozdrawiam serdecznie:)
Zmyślny Misiaczek...
Ciekawi mnie, kiedy zmiennik wrócił do zdrowia.
Piszesz... ale to już mówiłam kilka razy, jak
piszesz:)
Miłego dnia, Marku:-)
Dobrze napisane!
List pasowałby do programu "Mamy cię" ;)
Pozdrawiam :)