listopad
Początki zawsze są piękne, nie znając
swoich wad
ślepo trzymając za ręce ten idealny
świat.
Wszystko tak łatwe i miłe, radości ogrom
ogłupia
problemy takie malutkie i nie za słona
zupa.
Płyną tak dni i miesiące a obraz się
dziwnie zmienia
kolory jakby już zbladły, zimno i mokra
ziemia.
Słońca wciąż częściej brakuje, paraliżuje
szarość
otwierasz leniwie oczy i nie wiesz czy noc
czy rano.
Płaczesz bo pękła szklanka, a pies narobił
na dywan
skrywasz swoje pragnienia, milczysz choć
wciąż się wyrywa
niemy krzyk z wnętrza twej duszy-przytul
mnie tak mi źle!
A on otwiera piwo i słodko: Odpi..... się!
Komentarze (4)
No to mamy pomieszanie pór roku.On - jak to listopad -
mokry, zimny i obdarty z uczuć.Ona - kwiecień -
przytul mnie,daj trochę ciepła a zakwitnę.Nigdy się
już nie zrozumieją.I stąd ten smutek, bo był czas
kiedy obydwoje byli majem.
ojj tak,tak bardzo brakuje slonca,kiedy dni staja sie
szare i nudne..wstajesz-ciemno,wychodzi z
pracy,uczelni,szkoly-tez ciemno;/ najczesciej w tym
okresie rodza sie depresje..bardzo smutny i nawet
dramatyczny wiersz..
on mnie też obudził a tak mi było już dobrze czytając
Ciebie ...:)
ajj brutalne zakończenie... wiersz ogólnie dobry,
jesienny. Pozdrawiam;)