Łyk czarnej kawy
Łyk czarnej kawy,
Czarnej, jak czarny nieba strop.
-Zaprószył ogień,
Aż popękało kruche szkło.
W kominku blaskiem,
Suche bierwiona płoną z trzaskiem!
-Skrzypi podeszwa.
Kroki znajome...- czy to ty/
-Nie- to za płotem, ktoś u sąsiada zamknął
drzwi.
I noc poczęta z resztek dnia,
Dzwoni jak cisza.
-To nie ja!
-Ja śnię że idę wczesnym rankiem,
W błogim półcieniu, pośród zbóż,
Kamienną drogą gdzie kałuże,
Pozalewały wczoraj burze.
I kroków twych ostatnie żdżbło,
Skruszyły w wodzie w szklane szkło.
-A mnie, natrętna twarda łza,
Rozpala iskrę pod powieką.
I kątem oka jak potokiem,
Spływa żywicy ślinotokiem.
-Wracam samotna z tej wyprawy,
Na łyk gorącej czarnej kawy!
Komentarze (18)
też jestem sam nie pije kawy pozdrawiam
Smutno bo samotnie. Pozdrawiam serdecznie
Zapraszam, będziemy we dwie - samotne, tyle że pije
tylko kawę bezkofeinową. Dobranoc