Mgnienie oka
Patrząc w niebo
Wpółobjęci, wpatrzeni
W bezkres tej chwili
Idą prosto, przed siebie
Wprost w ramiona przyjmując
Koniec mgnienia oka
Siadają wśród kwiatów
Odurzeni zapachem miłości
Patrzą na siebie
Z odległości bliskiej nieskończoności
Otoczeni zaledwie ciszą
Brzmiącą wśród płatków powodzi
On rozplatając jej rudy warkocz
Uwalnia z ciasnych więzów włosy
Patrzy na delikatny zarys jej ciała
Jej smukłej szyi, krągłych piersi i bioder
Ona, czując jego dotyk na swojej głowie
Marzy o tym, co stać się musi
Wie, że nie uniknie przeznaczonego
I czeka niespokojnie aż dzień uśnie
Czekają oboje, na świt gwiazd i księżyca
By ciała w splocie miłosnym pogrążyć
Czekają i choć chwila ulotna ucieka
Oni wciąż ciemnej nocy szukają
Gdy wreszcie przychodzi,
Milkną kwiaty i drzewa
Las w ciszy bezkresnej tonie
Mgnienie oka przestało uciekać
A oni zanurzeni w sobie
W swoim spojrzeniu, dotyku, uścisku
Oni balansują na granicy miłości
Tańcząc szukają nieznanego
Delikatne szemranie wiatru
Zrywa z jej ciała letnią sukienkę
A nagły przebłysk księżyca
Zrywa na nim ubrań resztę
Odkryci przed sobą
Stoją bez żadnych tajemnic
Ona jak nimfa leśna
On wygląda jak gdyby był elfem
Wreszcie zbliżeni do granic wszelakich
Szczęśliwi, że wreszcie są sami
Tylko ze sobą, odosobnieni na zawsze
Zatrzymani w kropli rosy porannej.
Komentarze (4)
Jak długo nadchodziła noc i jak szybko nastał świt!
Upojna noc zawsze jest za krótka, pozdrawiam.
Przyznaję, że erotyk napisany dobrze. Przede wszystkim
jest subtelny, zatem piękny. Nie ma sensu rozpisywać
się dlaczego.
Świetny nastrojowy erotyk. gratulacje.
Ehhh, nareszcie sami. Jak miło :)