A mi jest szkoda jesieni
Wyszłam na balkon, wiatr silny wieje,
rozwiał mi włosy, za odzież szarpie,
chciałam zobaczyć, co też się dzieje,
dzisiaj od rana na wielkiej skarpie.
Na skarpie smutno, wiatr tylko rządzi,
drzewa bezlistne, deszczem oblane,
nagle ujrzałam, że ktoś tam błądzi,
to była Jesień mokra, spłakana.
Podbiegłam do niej, zapraszam grzecznie,
podaję kawę, herbatkę z miodem,
wyprałam suknię i tak serdecznie,
gwarzymy sobie o tym i owym.
- Każdy mnie witał piękną, bogatą,
jak rozdawałam płody jesieni,
teraz gdy zmarzłam, zmokły mi szaty,
nikt nie zaprosi nawet do sieni.
- Proszę, zamieszkaj ze mną panienko,
żyję tu sama, gość mi osłodą.
Uszyję tobie złotą sukienkę,
wrócisz do siebie radosna, młoda.
Komentarze (63)
ojjj tak... przydałaby się ta złota jesień... oby
jeszcze zastukała do naszych okien w tym roku :)
miłego dnia
A do zimy tuż, tuż...
Pozdrawiam :)
Zauroczyłaś mnie dzisiejszym wierszem. Po prostu
piękny. Takie ciepłe wiersze chce się po prostu
czytać, podziwiać i chwalić...
Pozdrawiam. Miłego, radosnego dnia;)))