miłość niespełniona
Dzień zwyczajny dzień tak szary
Że aż blaskiem szarość bije
Głos zza chmur do sięgnął świata
Głos ten wołał go do siebie
Sznur założył mu na szyje
Kat co bratem jest najlepszym
Atłas przed nim rozpościera
Drogę tworząc wprost do nieba
Życie ziemskie mu zabiera
Ból przeszywał jego ciało
Cierpień pod dostatkiem było
Serce stąd odchodzić nie chce
Tylko dla niej ciągle biło
Szarość dnia rozwiewa ona
Życiu w pełni sens nadaje
W zimny dzień ogrzewa czule
Jej świat moim nie jest wcale
Tak postronnie stojąc z boku
Obserwuję moje ciało
Z narratora w bohatera
Nie wiem jak to się właściwie stało
Żyjąc tylko dla miłości
Tej jedynej niespełnionej
Umierając z nią odchodzisz
Skrawek nie zostaje po niej ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.