mój Mont Everest
wrzesień 2006
Niebo
spochmurniało całe
odbijając moją
twarz
całą siną i zieloną
bo i na mnie
przyszedł czas
Więc się wlokę
po chodniku
słaba wola
serce pcha
krok za krokiem
coraz bliżej
strach dogania
już mnie ma
To już koniec
drzwi przed nosem
w oku łza
bo na placu boju
tylko dentysta
i ja...
...a jeśli ktoś ma inaczej, to chylę czoła po same kolana...ała!...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.