Moja nadzieja
Po kryształowej tafli
Spływają deszczu krople
Czuję się tak, jak w matni
W sercu mam lodu sople.
Ten deszcz od dawna pada,
Z chmur ciężkich i stalowych,
A mnie potrzeba lata
I kwiatów kolorowych.
Te sople mrożą wiecznie
I zimę przywołują.
Nie czuję się bezpiecznie
Gdy słoty tu królują.
Na przemian z deszczem mrozy
Mój świat opanowały.
Nie zniosę dłużej grozy.
Człowiek sam zbyt jest mały.
Na promień słońca czekam
Co lody te rozpuści
I z nieba chmury przegna,
Do serca ciepło wpuści.
I żyję wciąż nadzieją,
Choć jest to głupich matka,
Że kiedyś się spotkają
Te dusze jak zagadka.
I lato znów zagości,
I świat zakwitnie w koło.
Radośnie przyjmę gości,
I znów będzie wesoło.
Komentarze (2)
Czyta się rytmicznie, widzę, że udało się zachować
równą ilość sylab w każdym wersie. A nadzieja pozwala
łatwiej przetrwać kolejny dzień.
Warto czekać, warto mieć nadzieję.Niektórzy tylko
nadzieją potrafią wypełniać kolejne dni.Ładnie
napisane :)