moja smierc
Najlepiej byloby zebym umarla
w niebie z aniolkami uklad zawarla,
i stamtad pomagalabym mamie
ja naprawde nie zmyslam i nie klamie!
Swiat by zaczal istniec,
chlopak zaczal myslec...
Lecz najgorsze bylyby lzy mamy,
a co ja na to poradze ze chce umzec
predzej,
nie myslec wiecej o jej smierci,
abym nie ronila lez,
za jej zycia i po smierci.
Ojca wykonczylabym psychicznie
jedyna zemsta dazaca do celu w szybkim
tempie i skandalicznie...
****
W niebie pomagalyby mi aniolki,
przesylajac mamusi fiolki,
Chcialbym zeby to bylo za 2 lata
lecz nie z reki zboczenca czy kata,
lecz smiercia naturalna,chorobowa
no i nigdy nie bylabym rozwodka czy
wdowa
tylko czysta,mloda dziewczyna, umierajaca
ze szczesliwa mina,
umierajaca powoli,
abym mogla mamusie zadowolic
swoimi minutami zycia
no i swym sposobem bycia.
zeby smierc trwala 24 godziny
wokol mnie posmutniale miny calej
rodziny
pozniej trumna skromna biala,
rodzina by przy mnie modlitwe odmawiala,
ksiadz by cos pomajaczyl,
zarobil i popijaczyl.
I to bylby moj koniec...
a ja ubrana w biala suknie i w bialy
weloniec,
na koniec posypano by mi troche ziemi
ale uprzedzam za zywota!:
tylko bez kamieni!
bo chce zeby pochowano mnie z otwarta
trumna,
zrobiono mi make-up
i mine wesola a nie smutna!
I tak chce zeby to sie skonczylo za 2
lata,
w 2002,i prosze:
niech kazdy wesola mine ma!
ten wiersz byl pisany w chwilach slabosci....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.