Moja ulica
Mieszkam w mieście, ale tak na skraju.
Wszystko tu niewielkie i znajome.
Samochody górą przejeżdżają,
Rzadko który zjedzie pod mój domek.
O sto metrów las szumi za płotem,
Z lasu ptaki przylatują do nas.
Świeci słońce małe, jak pięć złotych,
W ćwierku tonie uliczka znajoma.
I od lat nic się tutaj nie zmienia,
Bo nic przecież się zmienić nie może.
Słońce rano wstaje z nocy cienia,
By wieczorem znów spać się położyć.
Po jesieni następuje zima,
Wiosna, lato i jesień od nowa.
W trawnik nam się wsiała koniczyna,
Zatem pszczoły lubią tu pracować.
Latem słucham, jak brzęczą ich roje,
Gdy w dzień ciepły nad trawnikiem wiszą
I nasiąkam przedmiejskim spokojem,
Ciszą.
Komentarze (18)
oj zmienia się bardzo zmienia
z Kozanowa pozdrowienia
kiedyś była tutaj wielka woda
a teraz żywopłoty i przyroda
A ja w małym podolsztyńskim mieście.
I wszystko tu znajome też.
Tak po prostu... Taka niezwykła zwykłość. Dla mnie to
piękny obrazek, a właściwie taki specyficzny
kalejdoskop.
I kręci się koło czasu, dzień za dniem, zmieniają się
pory roku... Na Twojej ulicy...
Mnie się bardzo podoba.
Pozdrawiam, Michale.