Moja walka z czasem....
Wstałem rano... na dzień dobry
Lustro poszło w maczek drobny
Siedem lat mówią farciarze
Jakbym szczęścia miał w nadmiarze
I tak siedzę jak na szpilkach
Odkąd gdzieś cichaczem znikłaś
Przyjrzałem się w szybie.... sobie
Chyba coś z tym czasem zrobię
Patrzę, na zegarze siedzi
Z wskazówkami łotr się biedzi
Więc cichaczem z głupia frant
Budzik, bach w lodówkę wpadł
Na siedem lat zamknę gada
Niech o wieku mi nie gada
Drzwi do kuchni zatrzasnąłem
I podparłem wielkim kołem
Siedem lat tam nie wchodziłem
Lustra także nie kupiłem
Nie uleczył czas też rany
No więc chyba zatrzymany
Delikatnie drzwi otwieram
A niech jasna to cholera
Resztki kalendarzy wiszą
Wypełniając kuchnię ciszą
Na podłodze podeptane
Leżą kartki wytargane
Patrzę w szybę co za dziwy
Boże jaki jestem siwy
Gdy rzucałem budzik w
„cmentarz”
Drań przeskoczył na kalendarz
I gdy czas swój ujarzmiałem
Siedem lat aż zmarnowałem
Nie polecam moi mili
Ujarzmiania nawet chwili
Trzeba żyć nam w rytmie czasu
I nie będzie ambarasu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.