Moja wina
Czyżby szatan się wtrącał
w nasze życie.
Czyżby Bóg z ukosa spoglądał.
A może to człowiek
przekroczył granice
i zbyt wiele pożądał.
Czyżby ziemia rodziła
mdłe kamienie.
Czyżby piorun kaleczył niebo.
A może to łotr się kryje
pod naszym imieniem
albo wiedżmy,złe licho kolebią.
Przyznaję,zgrzeszyłam przyznaję
jak małe ludzkie szczenię
upadłam na słowo....powstajem
a czało pokryłam cieniem.
Przyznaję,zgrzeszyłam przyznaję
z pokory odeszłam w pychę
wkroczyłam do świata bajek
za nic...o sobie mając krytykę.
Czyżby pora już była
na modlitę.
Czyżby czas, na prawdę na ustach.
Być może tak stoczysz
ostatnią swą bitwę
i się wyrwiesz z ubóstwa.
Czyżby serca nie biły
już na trwogę.
Czyżby w oczach czaiła się spowiedz.
Być może to kwiat się w piersiach
rozwija, albowiem
i wilk czasem przechodzi do owiec.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.