Moje narodziny.
Przyszłam na świat
w południe styczniowe.
Zegary wybijały
że jest życie nowe.
Gdy mama usłyszała:
córeńkę Pani ma.
Po ciele przeszedł
Jej ogromny dreszcz.
A w oczach była łza.
Lecz szczęście
było bardzo zmienne.
Więcej smutne
niż przyjemne.
Pobyty w szpitalach.
Ratowanie życia.
Operacje na nogi.
Punkcja na kręgosłup
przed nimi ukryta.
Zbyt póżno rodzice
o niej się dowiedzieli.
Ogromny żal
do lekarzy mieli.
Lecz tak naprawdę
Nic to nie dało,
gdyż w moim ciele i sercu
Na zawsze pozostało.
Wiem: już nigdy
Nie będę chodziła
Tak jak inni ludzie.
Wiadomo
Ta okrutna punkcja
Nerwy mi uszkodziła.
Życie jest często okrutne
i bardzo złe,
Gdyż nigdy nie ma tego,
Co człowiek naprawdę chce.
Mogłabym pisać
Dużo o sobie,
Lecz w głębi serca
Jestem spokojna
I na siłę tego nie robię
Bo to bolesne
i przykre doznanie,
że nigdy
Na swoje nogi się nie stanie.
Lecz staram się
Nie poddawać się
I żyję wciąż nadzieją,
że kiedyś szczęście
Także do mnie uśmiechnie się.
Komentarze (7)
głowa do góry .. uśmiechnij się życie jest piękne..jak
widzę dostrzegasz to ..i masz w sobie dużo siły jak
mało kto ..
Witam serdecznie i dobranoc .. ja już jestem stary koń
.. zawsze optymista ..
10.04.2017 r. narodzilaś się na Portalu. - to może być
zupełnie nowe życie. Można się i zachłysnąć, wiele
nauczyć i znaleźć wielu przyjaciół.Przypuszczm, że
jesteś osobą dość młodą - co nie musi być prawdą- i
nie wiem do konca jakie są twoje relacje z ludzmi,
środ ktorych najczęściej przebywasz. Ja jestem z
rocznika 1955 - czyli przestarzała generacja i moje
reflekse z poprzedniego zdania wynikają po części z
mininych czasów, gdy człowiek z ograniczeniem
poruszania - choćby z uwagi na nieprzystosowanie
środowiska - siLą rzeczy był marginalizowany. Jako
zjawisko -traktowany na ulicy np. - był osobą
niecodzienną, bo rzadko spotykaną. Przepraszam, ze ja
o tym. Od 35lat - nie ukrywam, że jestem chory na
schizofrenię - nawet na rozmowach w sprawie
zatrudnienia. - I żyję, nie czuję się marginalizowany,
pracuję - i wbrew temu, co w wierszach - często się
uśmiecham. Ostatnio - przy przystanku metra -
zauważyłem młodą
dziewczynę na wózku. Mialem pogodny nastrój, a ona -
cudownie, raośnie się uśmiechnęła.Była zwrócona w moją
stronę.Pomyślałem - zaskoczony trochę i uradwany, że
do mnie. Za moment - zza poich plecow - wyjechał na
wózku młodychłopak - też bardzo radosny i szczęśliwy,
że z nią się spotyka. Po prostu - byli w sobie
szczęśliwie zakochani. Musiałem iść. odchodziłem,
ciesząc sie szczęściem tych młodych - i trochę z
żalem, że radość tej dziewczyny - nie do mnie.
A sam wiersz - na pewno przekazuje emocje i
dziewczynę, ktora wie, - a przynajmniej powinna
wiedzieć, ze est warta gorących uczuć i swojego i
czyjegoś szczęscia. na koniec - wreszcie - z
uwagi na wiersz - witam cię takim szczerym uśmiechem,
jak ten chłopak przy metrze - swoją wybranke.
Pozdrawiam serdecznie:)))
Witaj. Pomimo ze wiersz mowi o smutku to wyczuwam
optymizm to i jest wazne. Wartosc czlowieka mierzona
jest w jego wnetrzu i nie ma znaczenia czy znajduje
sie na wozku czy stojac na dwoch nogach. Zawsze mamy
to co w nas i tym dzielimy sie z drugim
czlowiekiem... ale jestem przekonana,ze Autroka o tym
wie. Moc serdecznosci.
Bardzo osobisty wiersz.Pozdrawiam ciepło.:)
Piękny, osobisty wiersz, już Cię polubiłem, mam
ochotę przytulić. Witam Cię serdecznie w naszej
bejowej rodzinie.
Jak każda matka(no prawie), gdy trzyma cud natury w
dłoniach...nie woerzy...ja to przeszłam 3 razy i te
chwile dobrze oamietam...choć 3 córka dla męża wtedy
była raczej niespełnieniem chłopa ojca...ale za 4-rytm
razem mu się udało...dziś to jego i moje szczęście ma
28 wiosen...pozdrawiam
witaj
do każdego szczęście się uśmiecha i do Ciebie też się
uśmiechnie a póki co ja ślę uśmiech :}